Liczba osób zarażonych koronawirusem SARS-CoV-2 rośnie. W Polsce według informacji z 13 marca zakażone są 64 osoby. Odwoływane są imprezy masowe, zamknięte teatry, kina i coraz więcej restauracji. Do 25 marca zamknięte zostały żłobki, przedszkola, podstawówki, szkoły średnie i wyższe uczelnie.
„Najważniejsze to nie wpadać w panikę” – mówi dr Marek Prusakowski, ordynator oddziału obserwacyjnego w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. Radzi m.in jak postępować, żeby uniknąć zarażenia i wyjaśnia, jak wygląda samo badanie na koronawirusa.
Rozmawia Aleksandra Chalińska.
Jak bardzo koronawirus jest groźny?Koronawirus nie jest ani mniej, ani bardziej groźny od wirusów grypy czy paragrypy. Podobna jest też zaraźliwość. W tym przypadku, tak jak i przy „ zwykłej grypie”, groźne są powikłania. Bardziej narażone są osoby schorowane, obciążone różnymi problemami zdrowotnymi. Ale przed chorobą trzeba się chronić. Przypomnijmy, co należy robić?Zalecenia dotyczą każdego innego wirusa i epidemii. Nie ma żadnej różnicy, czy to grypa, czy koronawirus. Trzeba unikać środowisk, gdzie wiadomo, że są osoby zakażone. Czyli nie jeździć w miejsca, w których jest dużo chorych, np. do Włoch. Unikać dużych zgromadzeń, w tym mszy, koncertów, teatrów. Jeśli nie takiej potrzeby, odpuściłbym sobie przez jakiś czas takie atrakcje. |
|
Czy zakupy żywności na zapas, maseczek w bardzo wysokich cenach i kolejki w aptekach są uzasadnione?
Absolutnie nie. Od trzech tygodni, jak katarynka powtarzam to samo. To, co się teraz dzieje, to totalna histeria. Powinniśmy zachowywać się tak, jak w przypadku każdej innej epidemii, czyli przede wszystkim nie panikować.
Maseczki nie pomagają?
Pomagają osobom chorym. Tylko one przy kontakcie z innymi powinny mieć maseczkę. Podkreślam, że tylko osoby chore, bo dzięki maseczce nie rozsiewają zarazków. Natomiast maseczka założona przez zdrowego, nie zabezpieczy go przed zagrożeniem, a może być większym zakażeniem niż chory pięć metrów dalej. Dlaczego? Na masce skupiają się wszelkie drobnoustroje i bakterie, które łatwo przenieść na dłoniach do oka czy ust.
I oczywiście myjemy ręce. Żelem z alkoholem czy mydłem?
Myjemy ręce „przed, po i w trakcie”, czyli po prostu bardzo często. Za każdym razem, gdy wracamy z miasta do domu. W zasadzie wystarczy ciepła woda z mydłem. Dezynfekcja środkiem z alkoholem jest wskazana, a jeśli nie mamy specjalnego żelu, możemy użyć np. dezodorantu, bo też jest na bazie alkoholu. Po prostu pamiętajmy o tym.
Jak odróżnić przeziębienie lub grypę od koronawirusa?
Podstawowe kryteria odróżniające koronawirusa od zwykłego przeziębienia to wysoka gorączka i kaszel z silnymi dusznościami. Te ostre duszności są kluczowe, bo sama gorączka występuje w każdym zakażeniu wirusowym. Duszności oznaczają natomiast problemy z wydolnością oddechową, więc mogą oznaczać coś więcej niż wirusa grypy.
Zwykły kaszel to nie koronawirus?
Nie, to wskazanie do tego, by pacjent został w domu, leczył się i nie serwował choroby innym, np. w pracy czy szkole. Jeśli ktoś jest przeziębiony, nie powinien iść do przychodni, a jedynie poinformować lekarza o chorobie i konieczności wystawienia zwolnienia lekarskiego. Kiedy pacjent pójdzie z jakimkolwiek wirusem do ośrodka zdrowia, to zaraża tam innych, łapie ewentualne zakażenia od nich, doziębia się i w konsekwencji pogarsza swój stan zdrowia.
Lekarze chętnie wystawiają zwolnienia lekarskie bez wizyty w przychodni?
Różnie bywa. Zawsze można zamówić wizytę domową.
A co z osobą, która wróciła z regionu, gdzie występuje koronawirus i podejrzewa, że może być zarażona?
Przede wszystkim nie powinna wpadać w panikę i po prostu myśleć. Kto umiera na te wirusy? Bez względu na to, czy to koronawirus, grypa czy paragrypa umiera się z powodu powikłań. Dotyczą one najczęściej ludzi starszych, ludzi nieleczonych i niedoleczonych, ale także cierpiących na inne schorzenia, jak np. przewlekłe choroby układu krążenia, oddechowego. Słabszą odporność mają też osoby na immunosupresji (po przeszczepach) i chore na nowotwory.
Co dokładnie ma robić taka osoba?
Jeśli duszności są silne, to powinna zawiadomić sanepid i wezwać pogotowie. Ratownicy przyjadą do domu, przeprowadzą wywiad, a gdy będzie taka konieczność, przywiozą chorego do nas na oddział. Chory trafia do separatki. Pacjenta bada lekarz, który decyduje, czy kładzie go na oddział, czy nie. Jednym z podstawowych badań jest poziom saturacji, czyli wysycenia krwi tlenem. Na tej podstawie określamy, czy faktycznie występują duszności, czy zwykły kaszel. Jeśli są duszności, pacjent trafia na oddział i robimy mu test na koronawirusa.
Jak wygląda test na koronawirusa?
To bardzo nieprzyjemne badanie. Trzeba wsadzić specjalny patyk z watą do nosogardzieli, czyli jak najgłębiej przez nos. Lekarz musi w tym czasie stać obok pacjenta, gdyż ten może zwymiotować. Patyczek bada potem sanepid i w ciągu 4-5 godzin mamy wynik.
Jak leczony jest pacjent?
Objawowo. Nie ma leku na koronawirusa. Głównym leczeniem jest łagodzenie objawów choroby, odpoczywanie i izolacja. A jak już mówiłam wcześniej, na koronawirusa się nie umiera. Ewentualnie od powikłań w przypadkach szczególnych.
Szpital zakaźny jest przygotowany na pogorszenie stanu zdrowia pacjenta z koronawirusem?
Oczywiście. Mamy specjalną umowę między szpitalami. Chodzi o to, że gdyby stan pacjenta wymagał intubacji czy leczenia na oddziale intensywnej terapii, dosłownie w kilka minut jest u nas anestezjolog z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Przychodzi z wyspecjalizowanym sprzętem i załogą, by nas wesprzeć w leczeniu. Przeznaczyliśmy na takie leczenie także oddzielną salę.