Dni są coraz dłuższe, później zapada zmierzch, a mimo to czujemy się zmęczeni, przygnębieni i nie mamy na nic ochoty. Czy to subiektywne odczucie, czy obiektywna przyczyna?
Światowy Dzień Zdrowia został ustanowiony przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) w 1948 r. Obchodzony jest 7 kwietnia w rocznicę powstania WHO. Jego celem jest zwrócenie szczególnej uwagi na najbardziej palące i zaniedbane problemy zdrowotne społeczeństw na świecie.
O tym, czym jest przesilenie wiosenne i jakie są sposoby na przezwyciężanie tego stanu opowiada dr Aleksandra Szulman-Wardal, psycholog z Uniwersytetu Gdańskiego, która pracuje też w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie.
Pomówmy o tym, kim jest człowiek i dlaczego tak mocno działa na nas zmiana pór roku?
– Zacznę, według mnie, od bardzo istotnej sprawy. Jak pokazywał twórca trzeciej szkoły wiedeńskiej Viktor Emil Frankl, człowiek jest istotą, która bazuje na swojej biologiczności, posiada psychizm, ale równie ważny wymiar duchowy. Te wymiary są od siebie zależne. A dzięki wymiarowi duchowemu potrafimy dokonywać transgresji siebie. Czyli przekraczamy swoje możliwości, dokonujemy tego, co może wydawać się nie do pokonania. Frankl pokazuje, że w swojej złożoności nie jesteśmy zamkniętymi wyspami. Ta jedność „biologizm-psychizm-duch” jest zanurzona w środowisku, kulturze. I te wszystkie wymiary wewnętrzne i zewnętrzne na siebie bezpośrednio wpływają. Ów autor poetycko mówił, że człowiek jest bytem wielowymiarowo będącym i wielokierunkowo stającym się. Czyli jesteśmy bytami hiperdynamicznymi, ale… nie perpetuum mobile!
Czym jest przesilenie wiosenne?
– Przesilenie wiosenne to efekt wyczerpania naszych „akumulatorów”. Organizm na każdym wymiarze dąży do równowagi. Zużywa na ten proces wiele energii. Ale mnóstwo czynników wewnętrznych, płynących z organizmu, jak i czynników zewnętrznych, które docierają z zewnątrz ją nam destabilizuje. Równowaga zostaje zdezorganizowana. Im jesteśmy biologicznie silniejsi, psychicznie zasobniejsi i duchowo stabilni, a do tego żyjemy w przyjaznym środowisku, tym szybciej i lepiej się regenerujemy.
Czy to nie trochę „typ idealny” Webera?
– Zdecydowanie tak. To, co przedstawiłam, to niemal utopijny ideał, bo przecież coraz trudniej radzimy sobie z procesem równoważenia. Na to, co dzieje się z nami tu i teraz pracujemy przecież przez całe nasze życie. A poza tym dochodzą jeszcze mechanizmy związane ze starzeniem się organizmu. Przesilenie wiosenne jest efektem doprowadzenia się do funkcjonowania na minimalnym poziomie energii.
Jak je rozpoznać? Jak odróżnić od choroby somatycznej?
– Niby to takie proste, a jednak może sprawić nam wiele kłopotów. Chodzi o to, że każdy z nas jest inny, posiada inne zasoby i inne braki. Psychologowie mówią o tzw. różnicach indywidualnych. Możemy zatem dojść do wniosku, że każdy wymaga indywidualnej diagnozy oraz terapii. Najprawdopodobniej pierwsze symptomy, które mogą nas zaniepokoić to osłabienie organizmu, może nawet mniejsza jego wydolność, szybsze męczenie się. System odpornościowy przestaje sobie radzić z utrzymaniem wewnętrznej i zewnętrznej równowagi. Przesilenie więc może doprowadzić w efekcie finalnym do choroby somatycznej. Tak więc, gdyby wyrysować sobie kontinuum zdrowie – choroba, to przesilenie wiosenne na pewno nie jest zdrowiem przesuwa się raczej w kierunku choroby. Mimo że samo w sobie nie jest jeszcze chorobą, to może do niej doprowadzić.
Dlaczego?
– Organizm doświadcza stresu biologicznego, który kończy się chorobą somatyczną. To jest równocześnie powodem doświadczania stresu psychicznego. W ten sposób powoli zapadamy w mechanizm, tzw. błędnego koła. Ponadto, obniża się odporność organizmu, co sprzyja rozwojowi nowych wirusów, bakterii, pasożytów oraz drożdżycy. Zwiększa się też podatność na alergie. Jedne objawy pogłębiają drugie. I powrót do zdrowia zabiera nam nie kilka dni, ale czasem kilka tygodni.
Jak sobie radzić? Poproszę o pięć złotych rad.
– Najważniejsza dobra rada brzmi – myśleć i dbać o siebie przez cały rok, a nie tylko w momencie doświadczania niemocy. Przepraszam za to porównanie, ale nasze auta kontrolujemy i tankujemy w miarę regularnie. Skoro jesteśmy tak dobrzy dla nich, to może zacznijmy podobnie myśleć o naszych organizmach?
Po drugie…
– Jak mówią nasi koledzy dietetycy, jesteś tym, co jesz. Warto więc odżywiać się według aktualnej piramidy żywieniowej. Chodzi o to, by żywić się zgodnie z dostępnymi w naszej szerokości geograficznej sezonowymi warzywami i owocami. Koniecznie trzeba przypomnieć, że podstawą piramidy jest ruch. W diecie podstawą są świeże owoce i warzywa oraz witaminy z grupy B odpowiedzialne za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego. Powinny także zagości kasze, ciemny ryż, rośliny strączkowe. Warto wprowadzić ostrzejsze przyprawy, które pobudzają układ pokarmowy.
Stres i napięcie złagodzą produkty bogate w magnez i żelazo. Można więc pozwolić sobie bez wyrzutów sumienia (o tak!) na kostkę gorzkiej czekolady. Aby organizm dobrze funkcjonował, niezbędna jest także odpowiednia ilość wpijanych płynów – nie mniej niż 2 litry dziennie. Oprócz wody, to również soki naturalne, herbaty oraz zupy. Ważne, by posiłki spożywać regularnie, mniejsze porcje w mniejszych odstępach czasowych. Najlepiej, aby było to pięć małych posiłków co trzy godziny. Zmęczenie nasilają również duże ilości wypijanej kawy, która tuż po wypiciu pobudza i dodaje energii, jednak pita w dużych ilościach zaburza sen i regenerację organizmu.
Po trzecie… a co ze sportem?
– Wspomniany już wcześniej ruch. Podczas aktywności fizycznej wydzielają się endorfiny, czyli hormony szczęścia wpływające na nasze samopoczucie i poziom energii. Letnie wycieczki rowerowe, aktywność i częste przebywanie na świeżym powietrzu, zimą zastępujemy krótkimi i sporadycznymi treningami w siłowni lub częściej całkowicie rezygnujemy z tego rodzaju zajęć. Wbrew pozorom: jazda na rowerze, nordic walking, jogging czy spacery, to dyscypliny całoroczne. Dostarczą organizmowi nie tylko ruchu, ale także witaminę D oraz dotlenią organizm. Ważne, aby regularnie się poruszać, to powinno wejść w krew.
Po czwarte… czy można zarywać noce?
– Dobrej jakości sen. Brak odpowiedniej ilości snu wpływa ujemnie nie tylko na naszą wydajność w pracy. Chroniczne deficyty snu powodują obniżenie odporności, zwolnienie metabolizmu (tyjemy), problemy z koncentracją i zapamiętywaniem oraz obniżony nastrój i rozdrażnienie. Podczas snu regeneruje się cały organizm. Osiem godzin to optymalny czas, by wypocząć, nabrać energii i pozwolić organizmowi do zmobilizowania sił na następny dzień. Jeśli tryb pracy na to pozwala, warto wprowadzić kilkunastominutowe drzemki, np. popołudniową. 20-minutowa drzemka skutecznie regeneruje organizm i pobudza przed wysiłkiem intelektualnym.
Po piąte…
– Towarzystwo, a konkretnie przebywanie z tymi, których się kocha i lubi. Coraz częściej relacje interpersonalne z drugim, żywym człowiekiem, są zastępowane czymś wirtualnym. Ale to już nie to. Warto sobie przypomnieć, że „smutek dzielony z drugą osobą jest połową smutku, radość dzielona z kimś drugim jest podwójną radością”.
No i dla przypomnienia: proszę myśleć i dbać o siebie przez cały rok.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Dorota Kulka
Dr Aleksandra Szulman-Wardal jest absolwentką Lubelskiej Szkoły Psychologii Rehabilitacji. Pracuje jako adiunkt w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Neuropsychologii Uniwersytetu Gdańskiego. Jest też kierownikiem Pracowni Psychologicznej z Zespołem Psychologów i Logopedów Psychoterapeutów i Terapeutów Zajęciowych w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie. Ponadto, jest członkiem: Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności przy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Kościerzynie, członkiem Zespołu Wdrożeniowego Gdańskiego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego, członkiem grupy ekspertów ds. monitorowania postępów z wdrożenia Programu doskonalenia jakości w jednostkach wykonujących działalność leczniczą, dla których podmiotem tworzącym lub właścicielem jest województwo pomorskie. |