Dzisiaj wróżby kojarzą się nam z wigilią imienin Andrzeja (29 listopada). Wiele wróżb andrzejkowych jest podobnych do tych noworocznych kaszubskich.

 

Przepowiadanie przyszłości

Sylwestrowe wróżby na Kaszubach dotyczyły przede wszystkim pogody, długości życia, szczęścia, ożenku lub staropanieństwa. Kiedyś dziewczyny lały na wodę roztopiony ołów – dziś używa się wosku – i z otrzymanych kształtów odczytywały przyszłość. Inną wróżbą dotyczącą przyszłości panien było odpalanie dwóch cienkich drzazg, z których jedna oznaczała dziewczynę, druga upatrzonego chłopca. Jeśli spopielone drzazgi nachyliły się ku sobie, oznaczało to, że małżeństwo jest pewne.

Przyszłość przewidywano też, wróżąc z różnych przedmiotów takich, jak woda, ziemia, mirt, obrączka, klucze itp. Do tej przepowiedni zawiązywało się oczy. Ten, kto zanurzył dłoń w wodę, mógł być pewien, że w przyszłym roku wyleje dużo łez. Kto sięgnie po piasek, ten pùdze w zemiã, czyli umrze. Kto wyciągnie mirt, ten jeszcze przyszły rok zostanie w domu u mamy, a jeśli wylosuje obrączkę, zaręczy się. Przyszłość wróżono również z płomienia rozpalonej kądzieli.

 

Kòrczi, czyli buty z drewnianą podeszwą

W niektórych domach na Kaszubach mieszkańcy wróżyli za pomocą butów, a konkretniej kòrków. Siadało się tyłem do drzwi i rzucało butem za siebie. Pantofel, który spadł ustawiając się przodem do wyjścia wróżył właścicielowi, że niebawem wyjdzie z tego domu. Nie wiadomo było tylko, czy założy własną rodzinę, czy umrze. Jeśli butem rzucała mężatka, to w zależności, czy obrócił się w stronę wyjścia, czy nie, oznaczało, że albo będzie ona cały rok plotkować (latac pò pludrach), albo będzie siedzieć w domu. Jeśli jednak pantofle spadną jeden na drugi i ułożą znak krzyża, osobie, która je rzuciła, grozi wielkie zmartwienie.

Inną wróżbą z butów jest układanie ich jeden za drugim w stronę wyjścia. Ten, kto układa, ma zawiązane oczy. Czyj but przejdzie przez próg, ten w nowym roku opuści dom albo w stroju ślubnym, albo w trumnie.

 

A o północy…

Kaszubskie gospodynie, idąc spać w ostatnią noc starego roku, kładły sobie pod zagłówki chleb, by nigdy go w przyszłym roku nie zabrakło. Gdy już wszyscy mieszkańcy zasnęli, kaszubska młodzież wychodziła na ulice i robiła psikusy, np. zamieniała konie i bydło sąsiadom, wciągała kozy na drzewa lub na dach, zapychała kominy słomą, wyjmowała bramy i zanosiła daleko poza wieś albo rozbierała powozy. O północy młodzi mieszkańcy Kaszub chodzili po ulicy i uderzając w garnki i patelnie wyganiali stary rok. Strzelano też z pistoletów, by przegonić robaki z drzew.

 

Noworoczne zwyczaje

Pierwszego stycznia trzeba było wcześnie rano wstać – by nie być leniwym przez cały rok – i pójść do kościoła. Szczęście przynosiło również to, że do domu w Nowy Rok pierwszy wszedł mężczyzna. Najlepiej, by był młody i miał przy sobie pieniądze – to wróżyło dostatek i powodzenie w najbliższym roku. Pierwszy dzień roku to na Kaszubach także czas na wymianę bata na konia. Nie można było do kościoła popędzać konia starym batem, tylko już użyć nowego, skręcanego z lnu. Wierzono, że to, jak minie pierwszy dzień stycznia, świadczyć będzie o całym rok. Dlatego pilnowano, by ten dzień spędzić radośnie.

Na Kociewiu i w borach zwyczaje związane z Nowym Rokiem były podobne do tych kaszubskich.