Dane z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku są alarmujące. Najwięcej przypadków boreliozy wywołanej przez kleszcze odnotowano w: Gdańsku,  Słupsku i Gdyni, a także w powiatach: bytowskim, kościerskim i słupskim. W 2015 r. było 885, w 2016 r. – 1315, a do 31 maja początku 2017 r. zdiagnozowano już 396 zachorowań.

– Osoby, które zauważyły moment ukłucia przez kleszcza albo zaobserwowały rumień na skórze z reguły potrafią wskazać rejon geograficzny, w którym doszło do zakażenia – stąd wiemy, że do ok. 60 proc. ukąszeń przez kleszcze doszło na terenie leśnym – mówi Aneta Bardoń-Błaszkowska, kierownik Oddziału Epidemiologii i Statystyki Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku. – Pozostałe  miejsca narażenia to przede wszystkim działka, park oraz łąka. Najwięcej zachorowań na boreliozę notujemy w drugiej połowie roku  – po wycieczkach do lasu i okresie grzybobrania – dodaje Bardoń-Błaszkowska.

 

 Jakie są przyczyny wzrostu zachorowań?

Aktywność kleszczy zaczyna się wczesną wiosną, gdy temperatura wynosi powyżej 7 stopni i trwa aż do początków zimy. Pajęczaki lubią wilgoć, dlatego jeśli lato jest suche ich aktywność spada. Jak mówiła na łamach „Dziennika Bałtyckiego” Anna Obuchowska, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku, na systematyczny wzrost rejestrowanych zachorowań na boreliozę mają wpływ prawdopodobnie trzy główne czynniki. Przede wszystkim wyższe temperatury w zimie i na wiosnę sprzyjają przeżywalności gryzoni, czyli głównych żywicieli kleszczy oraz powodują wzrost aktywności biologicznej larw i nimf, co skutkuje wzrostem odsetka zakażonych kleszczy. Ponadto wykrywalność boreliozy wzrasta dzięki bardziej dostępnej diagnostyce laboratoryjnej. Poza tym spędzamy coraz więcej czasu na spacerach, wycieczkach rowerowych i grzybobraniach.

 

Jakie są objawy zarażenia?

– W 2016 r. większość zgłoszonych przypadków boreliozy dotyczyła wczesnej fazy choroby związanej z pojawieniem się rumienia wędrującego. Późną postać kostno-stawową (charakteryzuje się np. bólami stawów – przyp. red.) zarejestrowano u 17 proc. przypadków, a postać neurologiczną (objawia się m. in.: bólami głowy, sztywnością karku i mięśni, apatią, agresja, zaburzeniami koordynacji – przyp. red.)  w 10 proc. Podobnie było w 2015 r., w którym postać kostno-stawową zarejestrowano u 18 proc. chorych, a postać neurologiczną u 11 proc. – wyjaśnia Aneta Bardoń-Błaszkowska.

Zdarza się, że pacjenci latami szukają przyczyn złego samopoczucia, nie wiedząc, że sprawcą ich nieszczęścia jest ten niewielki i prawie niewidoczny gołym okiem intruz. Pierwsze objawy chorób wywołanych przez kleszcze są bardzo różne – od łagodnych, grypopodobnych stanów jak bóle głowy, karku mięsi czy stawów, poprzez utratę masy ciała, po paraliż czy zaburzenia rytmu serca. Najgroźniejszym schorzeniem jest wywoływana przez bakterie borelioza. Podstawowym objawem jest wędrujący rumień – koliste zaczerwienienie o średnicy ok. 5 cm, wyglądem przypominające tarczę strzelniczą. Pojawia się nawet miesiąc po ugryzieniu, nie swędzi. Jeśli wyjęliśmy kleszcza, to warto podczas codziennego prysznica obserwować swoje ciało. Jedyną i skuteczną metodą leczenia jest wtedy antybiotykoterapia. Lekarze od lat apelują, aby zgłosić się do nich i wykonać zalecane badania krwi w celu weryfikacji choroby.

– Warto wspomnieć, że lekarze leczą nie tylko wyniki, ale i objawy, jeśli takie wystąpią.  Zaznaczam, że krętki (bakterie – przyp. red.) niepatologiczne nie dają objawów choroby. Oznacza to, że dodatni wynik badania krwi, nie świadczy o tym, że ktoś ma boreliozę – mówi prof. Joanna Stańczak, kierownik Zakładu Parazytologii Tropikalnej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

 

Czy boreliozę można wyleczyć?

– Boreliozę da się wyleczyć – twierdzi dr hab. Tomasz Smiatacz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – Borelie nie są lekooporne. Jeżeli pacjenta leczymy antybiotykiem, to terapia przy leku doustnym trwa 21 dni, a przy dożylnym  –  28 dni. Oczywiście zdarzają się przypadki, że chory jest leczony na boreliozę, mimo że de facto jej nie ma. Wtedy leczenie trwa długo i nie przynosi poprawy stanu zdrowia. Natomiast jeśli objawy chorobowe nie ustępują po standardowej antybiotykoterapii, to nie należy przedłużać tego leczenia, ale trzeba szukać innej niż borelioza przyczyny dolegliwości.

 

Jakie jeszcze choroby przenoszą kleszcze?

Jeśli w porę nie zauważymy kleszcza lub wyjmiemy go zbyt późno istniej ryzyko, że zaraził nas jedną z ponad 20 chorób, których jest nosicielem.

– W przypadku zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych jest tzw. krótki czas przyczepu, dlatego że wirusy znajdują się w śliniankach kleszcza. Zatem proces transmisji (przenoszenia na np. człowieka – przyp. red.) następuje w ciągu kilku godzin  – wyjaśnia prof. Joanna Stańczak.  – Jest 19 gatunków borelii, niektóre z nich nie wywołują chorób, a inne je powodują. U kleszczy krętki borelii znajdują się w jelicie środkowym. W momencie przyczepienia się do żywiciela (np. człowiek czy zwierzę – przyp. red.) kleszcz zaczyna pobierać krew i dla bakterii to jest sygnał, że mogą zmienić żywiciela. Oznacza to przejście z żywiciela bezkręgowego do stałocieplnego. Krętki borelii namnażają się, przechodzą przez ściany jelita, docierają aż do ślinianek i ten okres od momentu, gdy kleszcz przyczepił się do organizmu aż do transmisji  trwa w zależności od gatunku kleszcza od 24 do nawet 72 godzin. Zatem im szybciej pozbędziemy się kleszcza, tym ryzyko zachorowania na boreliozę lub zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych maleje – tłumaczy prof. Stańczak.

– W 2016 r. zostało zarejestrowanych 44, a w 2015 r. 27 przypadków zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych – podaje Aneta Bardoń-Błaszkowska.

Poza tymi chorobami może wystąpić też babeszjoza, bartonelloza, anaplazmoza, tularemia czy riketsje. Zapalenie opon wymaga leczenia szpitalnego, jednak na tę chorobę jest szczepionka, niestety odpłatna. Koszt jednej dawki to ok. 100 zł. Trzeba przyjąć przynajmniej dwie szczepionki, aby uzyskać odporność.  Pierwszą – najlepiej wziąć zimą, drugą – po 1-3 miesiącach, a ostatnią po 5-12 miesiącach. Po trzech latach należy przyjąć dawkę przypominającą, a po 3-5 latach kolejną. O tym, że jest ona skuteczna świadczy zmniejszenie liczby chorych wśród leśników, którzy od 1993 r. mają obowiązkowe szczepienia.

 

Jak bronić się przed kleszczami?

Na pewno warto stosować środki, które odstraszą pajęczaki. Powinno też ubierać się w odzież  z długim rękawem i nogawkami, a na głowie mieć czapkę. Po powrocie z lasu, działki, parku czy nawet przydomowego ogródka koniecznie trzeba dokładnie obejrzeć całe ciało. Kleszcze uwielbiają pachy, pachwiny, zgięcia kolan czy skórę głowy pod włosami, czyli miejsca ciepłe i wilgotne. Głodne potrafią z ubrania przejść na skórę lub przeskoczyć ze zwierzęcia np. psa czy kota na człowieka. Dlatego najlepiej zdjąć ubranie i od razu wziąć prysznic. Istnieje prawdopodobieństwo, że kleszcz sam spadnie, gdyż jeszcze nie zdążył się w nas wgryźć. Jeśli zauważymy na sobie pajęczaka, koniecznie musimy się go pozbyć.  Co ważne ukłucie kleszcza bywa niezauważalne, gdyż w ślinie ma substancję znieczulającą, ale jednak może mieć poważne skutki, zwłaszcza jeśli jest nosicielem boreliozy.

 

Jak pozbyć się kleszcza?

Najważniejsze to jak najszybciej go wyjąć. Najlepiej chwycić go delikatnie przy skórze pęsetą za głowę (nie za tułów) lub specjalnym przyrządem, który można kupić w aptece to m.in. pompka lub kleszczołapki i wyciągnąć jednym ruchem. Ważne, aby wyjąć kleszcza w całości. Miejsce, z którego wyjęliśmy intruza należy zdezynfekować.  

Poza tym nie wolno smarować go masłem czy alkoholem, wydrapywać czy wykręcać, gdyż grozi to oderwaniem główki i wyjmowany chory pajęczak, może nas zarazić.

– Jeśli niewłaściwie wyjmiemy kleszcza, to wymiotuje, czyli szybko przekazuje krętki do krwiobiegu człowieka i jeśli był nosicielem boreliozy wzrasta ryzyko zachorowania – dodaje prof. Stańczak.