Sześciu artystów, kilkadziesiąt litrów farby i ponad 100 metrów kwadratowych obrazu. W budynku przy ul. Augustyńskiego na nowo powstaje „Niebo polskie", symbol polskości w Gdańsku lat 30. XX w. Jak odtworzyć barwne malowidło na podstawie czarno-białych zdjęć?
– Nad „Niebem polskim” pracujemy już od sierpnia zeszłego roku – mówi prof. Jacek Zdybel, pod którego kierunkiem odtwarzany jest obraz. – Najpierw szukaliśmy fotografii i opisów dzieła, a teraz zostały już tylko prace malarskie. To najłatwiejsza część, którą planujemy zakończyć do 30 marca 2018 r. – podkreśla. Odbudowa „Nieba polskiego” to jeden z elementów pomorskich obchodów 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Aula, w której znajduje się obraz, będzie otwarta dla każdego zwiedzającego.
Skuli obraz, by nikomu nie udało się go odtworzyć
Polacy byli represjonowani przez hitlerowców, którzy już w połowie lat 30. pojawili się w Gdańsku. Dlatego w każdy możliwy sposób manifestowali swoją przynależność narodową. Jednym z pomysłów było namalowanie w 1938 roku w auli Gimnazjum Polskiej Macierzy Szkolnej monumentalnego obrazu „Niebo polskie”. – Szkoła przy ul. Augustyńskiego 1 pielęgnowała polskie tradycje i kulturę w Wolnym Mieście Gdańsku, które nie leżało w granicach państwa – mówi Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego. – Od samego początku postrzegano ją jako symbol i kolebkę polskości na terenie miasta. Dlatego podczas remontu budynku postanowiliśmy zadbać o odtworzenie tego wyjątkowego malowidła, zawierającego tak dużo polskiej symboliki i jednocześnie naprawdę pięknego. „Niebo polskie” to jeden z projektów Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, wpisujący się w inicjatywę Niepodległa, która ma uczcić 100-lecie niepodległości Polski – wyjaśnia marszałek.
Artystami, którzy podjęli się wyzwania ozdobienia sufitu auli Gimnazjum Polskiego w 1938 roku, byli Bolesław Cybis i Jan Zamoyski. Niestety, dzieło nie przetrwało II wojny światowej. – „Niebo polskie” zniszczono nie, jak powszechnie się uważa, przez rozstrzelanie, ale zostało po prostu skute – mówi prof. Jacek Zdybel. – Zaraz na początku wojny Niemcy zatrudnili robotników, postawili rusztowanie, skuli malowidło i zatynkowali pozostałość. Ich działanie pokazuje, jak bardzo byli zdeterminowani, by nikt nigdy obrazu już nie odtworzył – wyjaśnia. Dlaczego hitlerowcy w tak bezwzględny sposób postanowili pozbyć się obrazu?
Czym jest „Niebo polskie”?
– Na obrazie „Niebo polskie” znalazła się kwintesencja polskości – mówi prof. Jacek Zdybel. – Artyści podeszli do wyzwania, nie próbując robić tego na sposób matejkowski. Nie chcieli pokazywać bitew czy wojen, a spróbowali znaleźć ducha polskości. Wartość, która w nas wszystkich funkcjonuje – mówi profesor.
Pomysł na to, że powinno być to niebo, podsunęło artystom samo miejsce, w którym miał być umiejscowiony obraz – sufit. Fresk pokazuje polski fragment nieba. Jest m.in. gwiazdozbiór Tarcza Sobieskiego, wyróżniony przez Heweliusza dla uczczenia zwycięstwa wojsk polskich pod Wiedniem, oraz Ciołek Poniatowskiego, nazwany przez Marcina Poczobutta-Odlanickiego na cześć króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Znajdziemy też Herkulesa, który przypomina baśniowego woja piastowskiego z olbrzymimi, sumiastymi wąsami.
W centrum obrazu siedzi Mater Polonia, a dookoła jest około 50 bardzo młodych, pięknych dziewcząt w strojach baśniowych i nawiązujących do epoki. Polonia to kobieta w białej szacie, u jej stóp jest biały orzeł, a nad nimi rozpościera się baldachim. Wokół nich zgromadzone są najróżniejsze alegorie: przemysłu (w tym stoczniowego), rzemiosła i rolnictwa. Jedna z dziewcząt trzyma transatlantyk, druga fabrykę, a jeszcze inne niosą snopki czy wieniec dożynkowy. – Tych przedstawień jest bez liku. To wspaniały dokument do badania dla historyków kultury i sztuki – podkreśla prof. Jacek Zdybel. – Na pewno nic na obrazie nie jest przypadkowe. Mimo zabawowego i ludycznego charakteru całości, każdy z tych elementów ma swoje znaczenie i odniesienie w literaturze, kulturze i historii Polski – wyjaśnia.
Na „Niebie polskim” znajdziemy tylko 3 mężczyzn i 2 noworodki płci męskiej Mają być symbolami idealnego, wzorcowego mężczyzny. To polski Piast przedstawiony jako Herkules, który symbolizuje odwagę. Kolejny to niezłomny gwiazdozbiór Perseusz, a także piękny Apollo.
|
Całość obrazu zaplanowana jest w formie krzyża. Z każdej strony Polonii znajdują się personifikacje zwane geniuszami. Nad jej głową jest geniusz pokoju, u stóp – wojny, z lewej strony – geniusz nauk ścisłych (matematyki, fizyki, astronomii), a z prawej – nauk humanistycznych (poezja, muzyka, malarstwo). W narożnikach są przedstawienia czterech pór roku, odwołujące się do tradycji polskiej kultury, np. rzucania wianków latem. Podkreślona jest cykliczność, trwanie i odradzania się, a jednocześnie ciągłość istnienia Polski.
Przynajmniej pół roku żmudnej pracy
„Niebo polskie” to plafon o powierzchni około 108 mkw. Jego główna część znajduje się na suficie, jednak dodatkowym elementem są malowidła na ścianach bocznych. Były to przedstawienia miast polskich i dzielnic, w tym Grodna, Wilna i Lwowa. Do grona polskich miast został zaliczony też Gdańsk, mimo że w tym czasie nie leżał w granicach kraju.
– Malowidło tych rozmiarów wymagało dużego nakładu pracy – mówi prof. Jacek Zdybel. – Myślę, że artyści poświęcili mu od pół do roku pracy. Potrzebne były szkice, studia z natury i opracowanie koncepcji – wymienia profesor. „Niebo polskie” tworzyli malarze należący do Towarzystwa Łukaszowców. Przeciwstawiali się nowym trendom w sztuce, wszelkiej abstrakcji, a hołdowali tradycyjnemu podejściu do malarstwa. Chcieli powrotu do renesansu, klasyki. Byli bardzo dokładni, a przed wykonaniem dzieła, swoją pracę poprzedzali dokładnymi studiami i obserwacjami. Zależało im na wiernym odtworzeniu rzeczywistości. W związku z tym, na ich obrazie jest mnóstwo elementów związanych z Polską. Są polskie ptaki, rośliny, a nawet ryby z Bałtyku.
Zachowała się tylko jedna gwiazdka
Niemcy działali na tyle skutecznie, że z obrazu jesienią 1939 roku nie zostało praktycznie nic. Zespołowi prof. Jacka Zdybla udało się pobrać kilka próbek farb. Znaleziono też gwiazdkę. – Przy pracach dokopaliśmy się do pierwotnej wersji obrazu, a raczej drobnych pozostałości – opowiada profesor. – Znaleźliśmy jedną gwiazdkę, która zostanie zachowana w odnowionym „Niebie polskim”. Chcemy uszanować ten mały element i jednocześnie przedwojennych artystów. Ten punkt będzie zanurzony trochę głębiej w suficie i z pewnością każdy go zauważy – zapowiada.
Zbieranie zdjęć, odtwarzanie kolorów. Malowanie to pestka
– Z tematem odtworzenia tego obrazu mierzyliśmy się już od połowy lat 80. – zaznacza prof. Jacek Zdybel. – Dlatego z chęcią przyjęliśmy wyzwanie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, by „Niebo polskie” znów pojawiło się przy Augustyńskiego. Do pierwszych prac przystąpiliśmy w sierpniu zeszłego roku – opowiada prof. Zdybel.
Sześcioosobowy zespół, zarówno pracowników Akademii Sztuk Pięknych, jak i studentów, zaczął szukać zdjęć i opisów w Internecie, bibliotekach, archiwach. Fragmenty „Nieba polskiego” często znajdowali przez przypadek, przeglądając stare wydania codziennej, ilustrowanej prasy krakowskiej czy lubelskiej. Dogłębne analizy, poprawa jakości zdjęć i specjalistyczne programy komputerowe pozwoliły złożyć 99 proc. „Nieba polskiego” z zaledwie 17 fotografii. – Gdy malowidło zostało odtworzone w odpowiedniej rozdzielczości, mogliśmy je wydrukować w formacie docelowym, ale nadal czarno-białym – tłumaczy prof. Jacek Zdybel. – Zdjęcia przedwojenne są różnej jakości, więc artyści musieli całość przerysować od nowa. Każdą twarz, rękę, paznokieć czy najdrobniejsze piórko. To przerysowywanie zajęło kolejne tygodnie – mówi Zdybel.
Powstał dokładny, cyfrowy rysunek i zespół prof. Zdybla mógł zacząć drukować kartony przygotowawcze do odtworzenia poszczególnych reliefów i rysunków na plafonie. Pomocne były dwa olbrzymie wydruki w skali 1:1. Jeden z nich posłużył do zrobienia rysunku odciskanego w świeżym tynku. Tym sposobem na suficie powstały kontury, wyznaczające pola do malowania. Drugi wydruk miał przedziurkowane wszystkie najdrobniejsze linie, które przeniesiono na plafon. Dzięki wykorzystaniu technik freskowych, udało się możliwie wiernie odtworzyć rysunek autorów. Nie są to postacie i gesty wymyślone przez pracowników ASP w Gdańsku, a zachowany został styl oryginalnego dzieła.
|
Bardzo ważne było też precyzyjne odtworzenie kolorystki. Zespół artystów pojechał do Warszawy, ponieważ Cybis i Zamojski rok wcześniej namalowali tam inny fresk. Był to „Chrobry wbijający pale graniczne nad Salą”. – Zbadaliśmy odcienie farb, bo wiedzieliśmy, że takich samych użyli do namalowania „Nieba polskiego” w Gdańsku – mówi prof. Zdybel. – Nie zmieniła się ani gama kolorystyczna, ani sposób przedstawiania postaci, ich twarzy czy ciał. Technika malowania „Chrobrego” posłużyła nam za wzór. Można było ją zobaczyć z bliska, w oryginale, a nie tylko na czarno-białych fotografiach – dodaje. Ponadto, odtwórcy gdańskiego obrazu podkreślają, że fresk posługuje się wyłącznie pigmentami mineralnymi, których jest tak niewiele, że są powtarzalne. Takie same barwniki, jak w średniowieczu, używane są po dziś dzień. Nie można stworzyć nowego koloru ani odcienia, bo taki już nie istnieje. To też ułatwiło im pracę.
Część bocznych realizacji, czyli droga wodna z Krakowa do Gdańska i kolejowa z Gdyni do Katowic, została już namalowana. Przygotowany jest cały rysunek na suficie i rozpoczęte są prace przy reliefie. To kolejna trudność, ponieważ artyści muszą odtworzyć nie tylko obraz, ale i płaskorzeźbę na suficie. – Za kilka dni zaczynamy część malarską na „Niebie polskim”, a całość powinniśmy skończyć najpóźniej do 30 marca – zapowiada prof. Jacek Zdybel. – To najłatwiejsza część naszej pracy i malowidło będzie można oglądać pewnie już od kwietnia tego roku – zdradza Zdybel.