Nad bezpieczeństwem operacji czuwał anestezjolog Robert Szymański. Zabiegi wykonał zespół kardiologów w składzie Roman Moroz i Jędrzej Michalik oraz pielęgniarek Agnieszka Cybulska i Ewa Kurek. Cała procedura była wykonana pod nadzorem eksperta z Narodowego Instytutu Kardiologii w Aninie dr n.med. Pawła Syski.

Co to za urządzenie?

Kardiowerter-defibrylator rozpoznaje groźne dla życia arytmie i pomaga przywrócić prawidłowy rytm serca. Urządzenie wszczepiane jest pacjentom z zaawansowaną niewydolnością serca, zagrożonym nagłym zgonem z powodu zaburzeń rytmu serca (częstoskurcz komorowy, migotanie komór), a także osobom po zawałach. To urządzenie całkowicie podskórne, które zawiera elektrodę defibrylacyjną umieszczoną pozanaczyniowo, najczęściej wzdłuż lewego brzegu mostka. Składa się z baterii oraz elektrody przebiegające od baterii do mięśnia serca.

Na czym polega jego działanie?

W przypadku wystąpienia częstoskurczu komorowego lub migotania komór pacjent zazwyczaj odczuwa duże osłabienie, włącznie z utratą przytomności. Zadaniem kardiowertera jest wysłanie impulsu elektrycznego przerywające arytmię.

Co było wyjątkowego?

Jak podkreśla kierownik Pracowni Elektroterapii dr Roman Moroz nie są to urządzenia dla każdego.

– Ich wyjątkowość polega na tym, że elektroda defibrylacyjna jest wszczepiana podskórnie, a nie wewnątrzsercowo, jak ma to miejsce w standardowych kardiowerterach-defibrylatorach – mówił dr Roman Moroz. – Dzięki takiemu postępowaniu znacznie zmniejsza się ryzyko wystąpienia powikłań, przede wszystkim infekcyjnych i zakrzepowych. I dlatego ten typ urządzeń implantuje się przede wszystkim pacjentom, u których zastosowanie układu wewnątrznaczyniowego jest niemożliwe lub z różnych względów wysoce ryzykowne, ale także u pacjentów młodych, u których z uwagi na spodziewany długi czas życia, prawdopodobieństwo wystąpienia powikłań na przestrzeni lat jest wysokie – wyjaśniał dr Moroz.

Pacjentów po dobie wypisano ze szpitala

Zabiegi były wykonane u młodych mężczyzn z ciężkim, przewlekłym uszkodzeniem serca.

– Tych chorych należało zabezpieczyć na wypadek wystąpienia groźnych dla życia zaburzeń rytmu serca. Pacjenci po zabiegu czuli się dobrze, a wykonane testy pokazały optymalne położenie urządzenia oraz elektrody – informował ordynator Oddziału Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej dr hab. Marek Szołkiewicz. – W związku z brakiem powikłań, pacjentów następnego dnia wypisano do domu. Zabiegi te stanowią kolejny ważny element uzupełniający system kompleksowej opieki nad pacjentem z ciężką niewydolnością serca, który jest oferowany przez Kaszubskie Centrum Chorób Serca i Naczyń w Wejherowie – tłumaczył ordynator Szołkiewicz.