„Najważniejsze to nie wpadać w panikę” – mówi dr Marek Prusakowski, ordynator oddziału obserwacyjnego w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. Radzi m.in jak postępować, żeby uniknąć zarażenia i wyjaśnia, jak wygląda samo badanie na koronawirusa.

 

Rozmawia Aleksandra Chalińska.

Jak bardzo koronawirus jest groźny?

Koronawirus nie jest ani mniej, ani bardziej groźny od wirusów grypy czy paragrypy. Podobna jest też zaraźliwość. W tym przypadku, tak jak i przy „ zwykłej grypie”, groźne są powikłania. Bardziej narażone są osoby schorowane, obciążone różnymi problemami zdrowotnymi.

Ale przed chorobą trzeba się chronić. Przypomnijmy, co należy robić?

Zalecenia dotyczą każdego innego wirusa i epidemii. Nie ma żadnej różnicy, czy to grypa, czy koronawirus. Trzeba unikać środowisk, gdzie wiadomo, że są osoby zakażone. Czyli nie jeździć w miejsca, w których jest dużo chorych, np. do Włoch. Unikać dużych zgromadzeń, w tym mszy, koncertów, teatrów. Jeśli nie takiej potrzeby, odpuściłbym sobie przez jakiś czas takie atrakcje.

Dr Marek Prusakowski. Fot. facebook.com

Czy zakupy żywności na zapas, maseczek w bardzo wysokich cenach i kolejki w aptekach są uzasadnione?

Absolutnie nie. Od trzech tygodni, jak katarynka powtarzam to samo. To, co się teraz dzieje, to totalna histeria. Powinniśmy zachowywać się tak, jak w przypadku każdej innej epidemii, czyli przede wszystkim nie panikować.

Maseczki nie pomagają?

Pomagają osobom chorym. Tylko one przy kontakcie z innymi powinny mieć maseczkę. Podkreślam, że tylko osoby chore, bo dzięki maseczce nie rozsiewają zarazków. Natomiast maseczka założona przez zdrowego, nie zabezpieczy go przed zagrożeniem, a może być większym zakażeniem niż chory pięć metrów dalej. Dlaczego? Na masce skupiają się wszelkie drobnoustroje i bakterie, które łatwo przenieść na dłoniach do oka czy ust.

I oczywiście myjemy ręce. Żelem z alkoholem czy mydłem?

Myjemy ręce „przed, po i w trakcie”, czyli po prostu bardzo często. Za każdym razem, gdy wracamy z miasta do domu. W zasadzie wystarczy ciepła woda z mydłem. Dezynfekcja środkiem z alkoholem jest wskazana, a jeśli nie mamy specjalnego żelu, możemy użyć np. dezodorantu, bo też jest na bazie alkoholu. Po prostu pamiętajmy o tym.

Jak odróżnić przeziębienie lub grypę od koronawirusa?

Podstawowe kryteria odróżniające koronawirusa od zwykłego przeziębienia to wysoka gorączka i kaszel z silnymi dusznościami. Te ostre duszności są kluczowe, bo sama gorączka występuje w każdym zakażeniu wirusowym. Duszności oznaczają natomiast problemy z wydolnością oddechową, więc mogą oznaczać coś więcej niż wirusa grypy.

Zwykły kaszel to nie koronawirus?

Nie, to wskazanie do tego, by pacjent został w domu, leczył się i nie serwował choroby innym, np. w pracy czy szkole. Jeśli ktoś jest przeziębiony, nie powinien iść do przychodni, a jedynie poinformować lekarza o chorobie i konieczności wystawienia zwolnienia lekarskiego. Kiedy pacjent pójdzie z jakimkolwiek wirusem do ośrodka zdrowia, to zaraża tam innych, łapie ewentualne zakażenia od nich, doziębia się i w konsekwencji pogarsza swój stan zdrowia.

Lekarze chętnie wystawiają zwolnienia lekarskie bez wizyty w przychodni?

Różnie bywa. Zawsze można zamówić wizytę domową.

A co z osobą, która wróciła z regionu, gdzie występuje koronawirus i podejrzewa, że może być zarażona?

Przede wszystkim nie powinna wpadać w panikę i po prostu myśleć. Kto umiera na te wirusy? Bez względu na to, czy to koronawirus, grypa czy paragrypa umiera się z powodu powikłań. Dotyczą one najczęściej ludzi starszych, ludzi nieleczonych i niedoleczonych, ale także cierpiących na inne schorzenia, jak np. przewlekłe choroby układu krążenia, oddechowego. Słabszą odporność mają też osoby na immunosupresji (po przeszczepach) i chore na nowotwory.

Co dokładnie ma robić taka osoba?

Jeśli duszności są silne, to powinna zawiadomić sanepid i wezwać pogotowie. Ratownicy przyjadą do domu, przeprowadzą wywiad, a gdy będzie taka konieczność, przywiozą chorego do nas na oddział. Chory trafia do separatki. Pacjenta bada lekarz, który decyduje, czy kładzie go na oddział, czy nie. Jednym z podstawowych badań jest poziom saturacji, czyli wysycenia krwi tlenem. Na tej podstawie określamy, czy faktycznie występują duszności, czy zwykły kaszel. Jeśli są duszności, pacjent trafia na oddział i robimy mu test na koronawirusa.

Jak wygląda test na koronawirusa?

To bardzo nieprzyjemne badanie. Trzeba wsadzić specjalny patyk z watą do nosogardzieli, czyli jak najgłębiej przez nos. Lekarz musi w tym czasie stać obok pacjenta, gdyż ten może zwymiotować. Patyczek bada potem sanepid i w ciągu 4-5 godzin mamy wynik.

Jak leczony jest pacjent?

Objawowo. Nie ma leku na koronawirusa. Głównym leczeniem jest łagodzenie objawów choroby, odpoczywanie i izolacja. A jak już mówiłam wcześniej, na koronawirusa się nie umiera. Ewentualnie od powikłań w przypadkach szczególnych.

Szpital zakaźny jest przygotowany na pogorszenie stanu zdrowia pacjenta z koronawirusem?

Oczywiście. Mamy specjalną umowę między szpitalami. Chodzi o to, że gdyby stan pacjenta wymagał intubacji czy leczenia na oddziale intensywnej terapii, dosłownie w kilka minut jest u nas anestezjolog z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Przychodzi z wyspecjalizowanym sprzętem i załogą, by nas wesprzeć w leczeniu. Przeznaczyliśmy na takie leczenie także oddzielną salę.

Dziękuję za rozmowę.