Co zatem mają robić pacjentki i lekarze? Kto wyznaczy standardy? O opiece nad ciężarną, porodzie i karmienu piersią w czasach pandemii rozmawiamy z dr. n. med. Maciejem W. Sochą, kierownikiem Oddziału Położniczo-Ginekologicznego w Szptalu św. Wojciecha w Gdańsku.

                                          

Jak powinno wyglądać teraz badanie kobiet w ciąży?

Badania u kobiet w ciąży należy wykonywać z zachowaniem wszelkich dostępnych środków ostrożności oraz użyciem środków ochrony indywidualnej. Pacjentki powinny być umówione telefonicznie lub e-mailowo na konkretną godzinę i stawić się na wizytę nie wcześniej niż na 15 minut przed planowanym jej rozpoczęciem. Do gabinetu lekarskiego należy zgłaszać się bez osób towarzyszących np. męża, partnera. Ciężarne muszą bezwzględnie przestrzegać zasad higieny indywidualnej. Chodzi też o zaprzestanie bezpośrednich kontaktów towarzyskich oraz unikanie przebywania w miejscach skupisk ludzkich. Z panią w ciąży nie powinny też konkaktować się osoby, które przebywały za granicą lub takie, które miały z nimi konkakt.

 

Na Pomorzu brak odpowiedniego oddziału dla kobiet w ciąży z koronawirusem

Ciężarna z COVID-19 powinna trafić do tzw. szpitala jednoimiennego, czyli dedykowanego nowemu koronawirusowi, w którym znajduje się odpowiednia sala porodowa i inne pomieszczenia, w tym sala chorych, umożliwiające izolację rodzącej, a później położnicy. Jednak w województwie pomorskim, jak podkreśla dr Maciej Socha ze Szpitala św. Wojciecha na Zaspie, takiej placówki nie ma. Wyznaczony jako jednoimienny 7. Szpital Marynarki Wojennej w Gdańsku nie ma takich możliwości, gdyż nie ma ani patologii ciąży, ani porodówki. Co więc się stanie z pacjentką? – W praktyce, bardzo wysoce prawdopodobne, że trafi np. do nas – wyjaśnia dr Socha. Personel szpitala na Zaspie będzie starał się oczywiście pomóc najlepiej, jak umie, zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. – Wiem, że Uniwersyteckie Centrum Kliniczne jest wyposażone w tzw. septyczną salę cięć cesarskich i pokoje izolacyjne, które można wykorzystać m. in. dla pacjentek z podejrzeniem lub potwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2. My niestety nie dysponujemy takim pomieszczeniami, ale też nie mamy wytycznych, gdzie kierować rodzące z COVID-19, więc pracujemy najlepiej jak potrafimy z wykorzystaniem dostępnej infrastruktury. Do tej pory już mieliśmy kilka pacjentek z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Wszystkie panie były izolowane i odpowiednio badane – zaznacza ginekolog.

 

Pacjentka trafia na Zaspę i co dalej?

Kobieta, która jest na Ginekologiczno-Położniczym SOR-ze widzi plakaty informujące o objawach, które mogą sugerować infekcję koronawirusem. Po potwierdzeniu, że któryś z nich występuje u niej, kierowana jest do pomarańczowych namiotów SOR. Tam odbywa się wstępna ocena stanu ciężarnej i podejmowana jest decyzja dokąd następnie ma się udać. Z kolei w przypadku, gdy ciężarna nie ma żadnych objawów chorobowych i nie miała kontaktu z nikim zakażonym koronawirusem, to udaje się bezpośrednio do punktu przyjęć do porodu. Niezmiernie ważna jest uczciwa ocena własna pacjenta, ale dodatkowo położna i tak przeprowadzi wywiad epidemiologiczny. Po załatwianiu formalności, rodząca trafi do jednego z pokojów narodzin na trakcie porodowym.

 

Co jeśli kobieta w ciąży ma koronawirusa?

W przypadku potwierdzenia u kobiety w ciąży COVID-19, zgodnie z zalecaniami krajowych konsultantów ds. położnictwa i ginekologii oraz perinatologii, sugerowane jest rozważenie cesarskiego cięcia. Skąd takie wytyczne? Chodzi o to, że taki poród po prostu trwa krócej. Poza tym zmniejsza się prawdopodobieństwo zakażenia noworodka wirusem, a także minimalizuje się zagrożenie dla personelu lekarsko-pielęgniarskiego. Jednak, jak tłumaczy dr Maciej Socha, myślenie, że każda pacjentka z podejrzeniem lub z potwierdzonym zakażeniem powinna mieć cięcie cesarskie, to działania na wyrost, wynikające z nadmiernej ostrożności. Cesarskie cięcie ze wskazań epidemiologicznych oczywiście należy rozważyć, ale wtedy, gdy poród jest niezaawansowany i nie rokuje szybkim zakończeniem, a szpital nie ma możliwości organizacyjnych na jego bezpieczne przeprowadzenie. – Zgodnie z dostępnymi danymi, głównie tymi z Chin, cesarskie cięcia wynikały na początku nie ze wskazań położniczych, ale epidemiologicznych. Obawiano się, że mama podczas porodu naturalnego może zarazić swoje dziecko, a brak danych o bezpieczeństwie porodu pochwowego w pełni uzasadniał cięcie cesarskie. W trakcie pierwszych porodów pacjentek zakażonych SARS-CoV-2 pobierano do badania m. in.: płyn owodniowy, krew pępowinową, wymazy z łożysk i gardeł noworodków. Badania te nie wykazały obecności wirusa, co stało się podstawą do uznania, że ryzyko transmisji zakażenia w trakcie ciąży z matki na płód jest raczej niemożliwe. Nie są to jednak twarde dane naukowe – kontynuuje dr Socha. Jak tłumaczy, większość organizacji naukowych na świecie, a także WHO, uznają, że czas i sposób porodu powinien wynikać ze wskazań położniczych, a nie z samej infekcji koronawirusem. Oczywiście inne postępowanie powinno być z ciężarną z podejrzeniem zakażenia, z którą można rozważać poród naturalny, a inne z ciężarną z niewydolnością oddechową. Wtedy cesarskie cięcie jest po prostu koniecznością. – Podczas porodu siłami natury, kobieta z koronawirusem podlega większemu nadzorowi KTG i chętniej oferujemy jej znieczulenie zewnątrzoponowe, ale już nie gaz Entonox, którego użycie może zwiększyć ryzyko aerolizacji wydzieliny z dróg oddechowych i rozprzestrzeniania zakażenia – mówi lekarz.

 

Rooming-in nie istnieje

Rozważanie czasowej izolacji matki od nowonarodzonego dziecka jest zgodnym zaleceniem wszystkich światowych towarzystw naukowych. Chodzi o to, aby mama i noworodek przebywały w innych pomieszczeniach. A jeśli nie ma takiej możliwości, to musi dzielić ich minimum dwumetrowy dystans i np. kotara. Podobnie stanowisko reprezentuje Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników.

 

A co z karmieniem piersią?

Przyjmuje się, że siara i mleko matki są najzdrowszymi pokarmami. Co jednak, gdy kobieta jest zakażona koronawirusem? Jeśli matka ma COVID-19, zalecane jest odciąganie przez nią pokarmu i karmienie nim dziecka przez inną osobę. – W szpitalu na Zaspie do opieki nad noworodkiem dedykowany jest najlepszy na Pomorzu zespół neonatologów i to oni decydują o postępowaniu z dzieckiem. Działamy oczywiście zespołowo i jeśli tylko wspólnie podejmiemy decyzję o możliwości karmienia przez matkę odciągniętym mlekiem lub piersią, będziemy instruowali ją do przestrzegania zasad higieny i noszenia maseczki oraz przyjęcia innych zabezpieczeń niwelujących ryzyko zakażenia noworodka. Jednak pacjentka musi mieć świadomość ryzyka, jakie niesie takie zachowanie, a naszym zadaniem jest udzielić jej najpełniejszej informacji i wesprzeć w podjęciu najlepszej decyzji – dodaje dr Socha.​

 

Odwiedziny i porody rodzinne zawieszone

Z uwagi na ryzyko rozprzeszeniania się kornawirusa w szpitalach do odwołania zostały zawieszone odwiedziny pacjentek przez rodziny oraz porody rodzinne. W celu poprawy komfortu wynikajacego z pobytu w szpitalu, chorym umożliwia się kontakt z bliskimi za pośrednictwem należących do nich urządzeń elektronicznych jak np. telefon czy laptop.

 

Tylko zabiegi ratujące życie

Wszystkie planowane zabiegi ginekologiczne, poza tymi ratującymi życie, zostają przesunięte w czasie. Pacjentki, które miały wyznaczone terminy, powinny skontaktować się telefonicznie ze szpitalem w celu zmiany terminu, o ile szpital sam ich o tym nie powiadomi.

Ponadto, wszystkie ambulatoryjne wizyty, o ile nie zagrażają zdrowiu pacjentek, są odwoływane. W przypadku konsultacji istnieje możliwosć skorzystania z teleporady oraz uzyskania e-recepty, czy e-zwolenienia.