Ten materiał pochodzi z archiwum portalu

Zachowaliśmy archiwalne materiały z naszego portalu, aby umożliwić ich przeszukiwanie. Nie możemy jednak zagwarantować, że zamieszczone w tekście odsyłacze będą działały prawidłowo oraz że treści będą zgodne ze standardami dostępności cyfrowej. Jeżeli znalazłeś niedziałający odnośnik albo potrzebujesz pomocy w odczytaniu treści prosimy o kontakt pod adresem redakcja@pomorskie.eu

Środowisko
https://pomorskie.eu/wp-content/uploads/2020/07/e8f2202c-e5cf-4286-bbbd-f114e39db012.jpg Bądź eko. Sprawdzone sposoby na to, jak nie marnować jedzenia [ROZMOWA]

Bądź eko. Sprawdzone sposoby na to, jak nie marnować jedzenia [ROZMOWA]

Fot. Aleksandra Chalińska

Co zrobić z wodą po gotowaniu fasoli, a co ze usychającym serem i wędlinami? O tym, jak wykorzystać wszystko, co mamy w lodówce, by nie marnować jedzenia i oszczędzać pieniądze rozmawiamy z Olgą Borkowską, kucharką i propagatorką zdrowego odżywania.

 

Tekst ukazał się w ramach cyklu „Bądź eko! Ale po co?”, dotyczącego ochrony środowiska i zmian klimatu. Wśród tematów kolejnych m.in. rola samorządów w walce z kryzysem klimatycznym, podnoszenie się poziomu wody w Bałtyku, ustawy antysmogowe, porady z zakresu życia zero waste oraz bezresztkowego gotowania. Artykuły będą publikowane w każdy wtorek.

 

Olga Borkowska prowadzi warsztaty z gotowania dla dzieci i dorosłych. Działa na rzecz podnoszenia świadomości zdrowego jedzenia, szczególnie w szkołach i przedszkolach. Pracowała jako szefowa kuchni w restauracji Główna Osobowa w Gdyni i kucharka w Sztuczce, a obecnie prowadzi firmę cateringową Chełpliwe Pudeła.

 

Rozmawia Aleksandra Chalińska.

Marnujemy jedzenie?

Jesteśmy w czołówce krajów Europy. Na niechlubnym piątym miejscu. Ponad 40 proc. Polaków przyznaje się do tego, że w ich śmietnikach regularnie lądują produkty spożywcze. Rocznie wyrzucamy ok. 9 mln ton żywności. To jest około 230 kg jedzenia na osobę.

Co najczęściej ląduje w koszu?

Resztki śmietany, jogurty, kawałki sera. Włoszczyzna, rozpoczęty pomidor do kanapki. Gotowane ziemniaki, pieczywo, plasterki wędlin. Zmarniała zielenina. To, co jemy na co dzień.

Olga Borkowska. Fot. archiwum prywatne.

To nasze jedzenie, więc jeśli chcemy wyrzucać, to po prostu to robimy.

Zgadza się, jednak trzeba spojrzeć na to z innej strony. Razem z jedzeniem w śmietniku lądują nie tylko nasze pieniądze, ale i praca ludzi, którzy tę żywność przygotowali. Marnujemy też wodę zużytą do produkcji. Dodatkowym kosztem jest starta dla środowiska – zanieczyszczanie dwutlenkiem węgla.

Wyrzucamy, bo kupujemy za dużo?

Powodów jest wiele. Nie prowadzimy regularnego trybu życia. Nie zawsze kończymy o tej samej godzinie pracę czy szkolę i razem siadamy do posiłku o jednej porze. Żyjemy w dobrostanie i nauczyliśmy się jeść to, na co mamy ochotę, a nie to, co mamy.

Czyli kupowanie nie jest problemem.

Jest. Nie mamy czasu, więc raz w tygodniu robimy wielkie zakupy i nie planujemy tego, co będziemy jeść, czego będziemy potrzebować. Niektórzy robią też często małe zakupy, nie sprawdzając wcześniej, co jest w lodówce. W efekcie mają w lodówce np. trzy takie same otwarte dżemy lub kilka rozpoczętych serków.

Ile miesięcznie pieniędzy trafia do kosza razem z jedzeniem?

To sprawa indywidualna, zależna od wielkości gospodarstwa domowego i trybu życia. Najbardziej wiarygodnym sposobem jest policzenie kosztów. W jednym miesiącu zsumujmy wydatki na żywność. W kolejnym miesiącu wyrzucajmy mniej i kupujmy tylko to, czego realnie potrzebujemy. Policzenie, ile nam zostaje, to prosty rachunek.

Ciężko zmienić tryb życia. Czy robić, żeby wyrzucać mniej?

Najlepiej byłoby się lepiej organizować i planować, co będzie się jadło. Ale to graniczy z cudem. Dlatego przede wszystkim zmieniajmy nawyki. Warto czasem zajrzeć do lodówki i zobaczyć, co w niej mamy, zamiast kupować kolejne rzeczy. Trzeba myśleć o zasobach, nie tylko o tym, na co mamy ochotę. Powinniśmy też uczyć się eksperymentować w kuchni. Nie bać się kombinować i łączyć produkty, które, wydaje się nam, nie idą w parze. Pomocny może być w tym Internet. Wystarczy w wyszukiwarkę wpisać składniki, jakie mamy, bo dostać pomysł na nowe danie.

Czasem trudno odnaleźć się we własnej lodówce.

Robimy duże zakupy, a potem nasze lodówki są zapchane, w zakamarkach ukrywa się jedzenie, które się psuje. Dlatego dobrym pomysłem jest zrobienie sobie półki w lodówce na rzeczy, które trzeba zjeść w ciągu kilku dni. Na początku jest to trudne, ale to proces budowania nawyków. Wydaje się praco- i czasochłonne, jednak wystarczy kilka tygodni, by stało się normą.

Jak przechowywać jedzenie, żeby wytrzymało dłużej?

Na dole lodówki, w specjalnych pojemnikach trzymamy warzywa, na górze mięso. W lodówce szybko marnieją rzeczy delikatne, czyli sałaty i zioła, bo powietrze jest tam suche. Pęczki ziół zawijamy w wilgotną bawełnianą szmatkę i przechowujemy w lodówce na najniższej półce. Jabłka z lodówki są dużo smaczniejsze. Nie zamykamy w pojemnikach jedzenia, które jest jeszcze ciepłe, bo szybciej będziemy musieli je wyrzucać. Trzeba nauczyć się higienicznego obchodzenia z produktami. Nóż w maśle włożony do słoika z dżemem lub twarożkiem powoduje, że te rzeczy szybciej się psują.

Sałata i zioła wyjątkowo szybko tracą świeżość.

Można je w prosty sposób reaktywować. Uschniętą rukolę, szpinak lub więdnące zioła wrzucamy do bardzo zimnej wody, najlepiej z kostkami lodu. Im zimniejsza woda, tym lepiej. Wystarczy, że poleżą kilka minut, by stały się jędrne. To samo możemy robić z warzywami, ale potrzebują więcej czasu.

Co robić z resztkami?

Trzeba postarać się, by resztki były atutem. Jeśli gotuję fasolę, to gotuję jej więcej, więc proces, który zajmuje najwięcej czasu, trwa tylko raz. A potem wykorzystuję tę fasolkę w różnych daniach. Robię fasolkę w sosie, zupę i pastę do chleba. Wszystko ma molekuły smaku. Nawet wodę po gotowaniu fasoli przeznaczam na bazę do zupy lub sosu, a z umytych obierków robię wywar na zupę. Raz w tygodniu gotuję zupę z resztek. Zielone sałaty, zioła, pietruszkę można zmiksować na pesto i zamrozić. Wyschnięty ser można zetrzeć, wymieszać z mascarpone i zrobić zapiekankę z pozostałości warzyw i mięsa, jakie mamy w lodówce. Żółty ser świetnie podkręci smak niemal każdej zupy. Nie zawsze musi wylądować na kanapce.

Oprac. Federacja Banków Żywności.

Bardzo ambitnie. Nie każdy ma jednak dużo czasu na gotowanie na zapas.

Kiedy nam coś zostaje, warto wziąć to do pracy. Gdy z obiadu zostanie pieczony kurczak, można pokroić go na kawałki, poszarpać i zrobić z tego sałatkę. Gotowane ziemniaki z obiadu można odsmażyć następnego dnia z cebulką lub wykorzystać na warzywne kotlety.

A co z argumentem „ja nie chcę jeść trzy dni z rzędu tego samego”?

Większość dań wytrzymuje próbę czasu w lodówce. Gulasz i inne dania jednogarnkowe możemy jeść co drugi dzień, a w przerwie jeszcze coś innego. Będzie różnorodnie, a jednocześnie nie będziemy wyrzucać jedzenia. Warto też dzielić się jedzeniem z sąsiadami, przyjaciółmi, kolegami i koleżankami w pracy. Każdy ucieszy się z podarowanego jedzenia. Doskonałym sposobem jest mrożenie.

Co można mrozić, a czego nie?

Mrożę nabiał, nawet jogurty. Zmieniają konsystencję, po rozmrożeniu nie nadają się do porannej granoli, ale można dodać je do ciasta lub zupy. Mrożę też krojony chleb, wyjmuję po kromce i żeby był smaczny odgrzewam w tosterze. Generalnie wszystko po obróbce termicznej można zamrozić i później zjeść. Zupy, gulasze, sosy. Tylko koniecznie trzeba je porcjować, by potem wygodniej z takich mrożonek korzystać. Nie nadają się jedynie jajka, owoce i warzywa z dużą zawartością wody, jak cytrusy czy ogórki. Ser przed zamrożeniem warto zetrzeć, bo w kawałku lub plastrach będzie się kruszył. Nie wolno powtórnie mrozić rzeczy już raz rozmrożonych.

A jak przegapimy datę ważności, to do kosza?

Nie zawsze trzeba ściśle trzymać się daty przydatności co do dnia. Warto zaufać swoim zmysłom. Jogurty, sery, śmietany często wytrzymują dłużej. Są dwa oznaczenia na produktach. „Należy spożyć do…” oznacza, że wskazana data to termin, po upływie którego produkt spożywczy nie nadaje się do zjedzenia. Drugie to „najlepiej spożyć przed końcem…”, co oznacza, że najlepsze jest przed tą datą, ale po niej również powinno nadawać się do zjedzenia. Do tematu jedzenia trzeba pochodzić z głową, kreatywnie i przede wszystkim nie bać się eksperymentować w kuchni.

Dziękuję za rozmowę.

PRZEPIS: Tortilla z resztek

Tortilla to hiszpański omlet z ziemniakami, który oryginalnie robi się z surowych, cienko pokrojonych ziemniaków. Jest smaczna na ciepło, jak i na zimno. Może trafić do lunch boxa, a świetnie nadaje się też na śniadanie oraz kolację z sałatką u boku.

Przepis bazowy

  • 400 g ziemniaków ugotowanych z poprzedniego dnia (najlepiej zostawić je w lodówce bez przykrycia)
  • 2 cebule
  • 2 ząbki czosnku
  • 100 ml oleju kokosowego / masła ghee / oleju
  • 4 jajka
  • sól
  • pieprz
  • do przepisu bazowego dodajemy resztki lodówkowe oraz wszystko, na co tylko masz ochotę

Podsmażamy na tłuszczu cebulę, aż zmięknie. Dodajemy pokrojony czosnek i ziemniaki w kawałkach wielkości orzecha laskowego w łupince. Następnie dodajemy wszelkie warzywa, które są w lodówce i marnieją, np. resztka pomidora, kawałek cukinii, resztka rukoli, fasoli.

Wybijamy jajka do miseczki, roztrzepujemy, dodajemy sól, pieprz, resztki płynnego nabiału (śmietany, jogurty naturalne, śmietanki, maślanki etc.), posiekane zioła.

Podsmażone warzywa przekładamy do prostokątnej formy do ciasta, wyłożonej papierem, zalewamy masą jajeczną, posypujemy resztkami sera. Wstawiamy do piekarnika na 220 st. C na 5 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 140 stopni C. Czas w piekarniku, jest zależny od ilości i rodzaju użytych składników.

By sprawdzić, czy tortilla jest gotowa, należy ją nakłuć na środku widelcem, a następnie nacisnąć. Nie powinna wypływać z niej masa jajeczna. Można jeść od razu lub porcjować po ostygnięciu. Smacznego!

 

Czytaj także: Wały przeciwpowodziowe zamiast plaż, Wenecja w Sopocie.

Sprawy urzędowe

Dodatkowych informacji może udzielić Ci Biuro Prasowe Urzędu pod adresem e-mail prasa@pomorskie.eu

Więcej o biznesie w regionie

Znajdziesz na stronach Departamentu Rozwoju Gospodarczego oraz Agencji Rozwoju Pomorza.