Czy faktycznie drastyczny wzrost cen prądu w ostatnich miesiącach to wina Unii Europejskiej? Dlaczego rząd manipuluje danymi? O tym, gdzie znikają co roku miliardy złotych przeznaczone na transformację energetyczną Polski rozmawiamy z Mieczysławem Strukiem, marszałkiem województwa pomorskiego.
Od kilku tygodni trwa intensywna kampania rządowa mająca na celu przekonanie Polaków, że za podwyżki cen prądu odpowiedzialna jest Unia Europejska.
– Faktycznie mamy do czynienia z zalewem takich propagandowych i fałszywych treści. Fakty są zupełnie inne. I mówią o tym zarówno przedstawiciele władz UE, jak i nasi krajowi eksperci. Niestety ten przekaz nie dociera do szerokiej opinii publicznej, jak przekaz obozu władzy płynący z tysięcy bilbordów w całym kraju. Pamiętajmy, że wyprodukowano i opublikowano je za nasze pieniądze. I to niemałe, bo w jednym z ogólnopolskich portali czytamy, że kampania kosztowała 12 mln zł, a pieniądze na nią popłynęły ze spółek: Enea Połaniec, Enea Wytwarzanie, PGE GiEK, Tauron Wytwarzanie, PGNiG Termika i Energa.
Kto zatem podnosi nam rachunki za energię?
– Oczywiście dostawca, czyli firma energetyczna. Obecnie mamy do czynienia z rekordowo wysokimi marżami dostawców, których koszt równa się kosztowi wytworzenia prądu. Trudno znaleźć usprawiedliwienie takiego stanu rzeczy. Natomiast koszt o którym mówi słynna już kampania billboardowa, czyli opłata za emisję gazów cieplarnianych w ramach europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji, to zupełnie inna kwestia. I na pewno nie jest to koszt stanowiący 60% ceny energii elektrycznej, jak sugerują billboadry.
To jak jest z tą Unią Europejską?
– Trzeba zacząć od tego, że choć stawki za emisje gazów ustala Unia, to pieniądze z tej opłaty nie trafiają do Brukseli, lecz do polskiego budżetu. Tylko w ubiegłym roku budżet zyskał z tego tytułu 25 mld zł. Czyli ok. 650 zł w przeliczeniu na każdego Polaka. I gdyby rząd dobrze gospodarował tymi pieniędzmi, a przede wszystkim gdyby już lata temu zdecydował się na transformację energetyczną i bardziej ekologiczne źródła energii, dziś wzrost cen za emisję CO2 nie byłby dla nas istotnym problemem. Płacimy więc – najprościej mówiąc – za lata opieszałości naszego rządu.
Inne kraje europejskie radzą sobie lepiej?
– W porównaniu z resztą Europy transformacja energetyczna przebiega w naszym kraju dużo wolniej niż w innych państwach. Od 2005 r. emisje CO2 – te za które płacimy – zmniejszyły się w Polsce jedynie o 8 proc. W tym samym czasie Rumunia zmniejszyła swoje emisje o 27 proc., Słowacja o 25 proc., a Czesi o 21 proc. Dawno już powinniśmy odejść od węgla na rzecz bardziej ekologicznych rozwiązań. Tymczasem rząd PiS to odwleka. I ciągle uparcie trzyma się węgla.
No właśnie, w ciągu ostatnich 20 lat Polska wydała ponad bilion złotych na import paliw kopalnych.
– Zgadza się i to głównie z Rosji, od której przecież rząd PiS chce być (przynajmniej w żarliwych deklaracjach) niezależny. Co gorsza rząd nie tylko zwleka z modernizacją i transformacją energetyczną, ale sam energetyce podstawia nogę. Przypomnijmy choćby gigantyczne straty w skutek rozpoczętej i ostatecznie zawieszonej budowy nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. Rząd „wyrzucił w błoto” co najmniej 1,3 mld zł. Albo zupełnie kuriozalne wydatki spółki Energa, która jest jednym z fundatorów Polskiej Fundacji Narodowej. Fundacja za 100 mln zł miała promować Polskę w świecie, a skończyła kompletną klapą. Ta sama Energa straciła też 400 mln zł po tym, jak za rządów Beaty Szydło została zaangażowana w ratowanie polskich kopalń. Takie działania na pewno nie polepszają sytuacji ani samych spółek, ani też bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju.
Co w takim razie można zrobić, żeby to poprawić?
– Szczerze mówiąc jesteśmy w kiepskim położeniu. Rząd PiS lata temu postawił jednostronnie na węgiel, na kilka lat poważnie zahamował inwestycje w lądowej energetyce wiatrowej i opóźniał realizację programu budowy elektrowni jądrowej. Przez to, nasza gospodarka mocno odczuwa procesy zachodzące obecnie na rynku energii jak wzrost ceny węgla czy opłat za uprawnienia do emisji CO2. I teraz za to płacimy. Żeby poprawić sytuację Polska musiałaby szybko i zdecydowanie zmienić politykę energetyczną. Jednak rządowi PiS najwyraźniej brakuje odwagi do takiej zmiany.
Nawet jeśli moglibyśmy przy tym liczyć na wsparcie ze strony UE?
– Sęk w tym, że rząd wcale takiego wsparcia nie chce. Proszę zobaczyć – z jednej strony obecny obóz władzy wmawia nam, że to Unia jest winna podwyżkom cen energii, z drugiej – od pół roku blokuje przekazanie Polsce 58 mld euro z Funduszu Odbudowy. 58 miliardów! To kompletnie niezrozumiały, wręcz idiotyczny upór, na którym tracimy wszyscy. Tymczasem pieniądze unijne mogą realnie poprawiać sytuację energetyczną i my tu – na Pomorzu – doskonale o tym wiemy. Od 2007 roku wykorzystaliśmy już ponad 1,1 mld zł ze środków unijnych na odnawialne źródła energii, termomodernizację, przebudowę sieci ciepłowniczych, czy energooszczędne oświetlenie. Wszystko po to, by poprawić bezpieczeństwo energetyczne naszego regionu i zmniejszyć zużycie energii. Jestem przekonany, że w jakiejś mierze złagodziło to naszym mieszkańcom i instytucjom skutki drastycznych podwyżek cen energii elektrycznej i gazu.
Dziękujemy za rozmowę.