Według danych Ministerstwa Zdrowia na 8 września 2021 r. zakażenie koronawirusem potwierdzono u 533 osób, w tym 22 na Pomorzu. Wykonano 36 561 654 szczepień, w pełni zaszczepianych jest 18 982 051 osób.

Czwarta fala się rozpędza

Po wakacyjnej przerwie, wyhamowaniu trzeciej fali i zmniejszeniu liczby zakażeń, w Polsce od kilku tygodni obserwujemy wzrost diagnozowanych przypadków zarażenia wirusem SARS CoV-2. Na Pomorzu dominuje delta, która wyparła wiosenną alfę. Jednak pojawiła się kolejna mutacja. Chodzi o mu, który potwierdzono u kilku mieszkańców naszego regionu.
W związku z rosnącą liczbą zakażonych, u których przebieg COVID-19 jest ciężki, w województwie pomorskim wzrasta liczba zajętych w szpitalu zakaźnym łóżek. Obecnie przebywa w nim 32 pacjentów. Cztery osoby wymagały już podłączenia do respiratora. To znaczny wzrost w porównaniu z sezonem wakacyjnym, gdzie przebywało kilkunastu pacjentów, a tylko jedna osoba wymagała intensywnej opieki medycznej.

– Niepokoi to, że województwo pomorskie znajduje się w czołówce regionów, jeśli chodzi o liczbę nowo potwierdzonych zakażeń koronawirusem. W ostatnią sobotę (4 września – przyp. red.) z 58 przypadkami zajęliśmy niechlubne pierwsze miejsce w kraju – mówi lekarz i dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego Tadeusz Jędrzejczyk. – Oznacza to, że czwarta fala pandemii zaczyna przyspieszać. Spowoduje to nie tylko wzrost liczby hospitalizowanych osób, ale też większą liczbę osób wymagających podłączenia do respiratora. Nie chciałbym być złym prorokiem, jednak obawiam się, że konieczne będzie ponowne uruchamianie kolejnych oddziałów szpitalnych dla pacjentów covidowych. Niestety to wiąże się z wyłączaniem oddziałów np. internistycznych i przeznaczaniem ich dla chorych na COVID-19. Ponadto, istnieje ryzyko, że wraz ze wzrostem zakażeń, do przychodni powrócą, tak nielubiane przez pacjentów, teleporady – dodaje lekarz.

Szczepienia dostępne „od ręki”

Przypomnijmy, że program szczepień ochronnych ruszył 27 grudnia 2020 r. W ciągu 9 miesięcy w Polsce zaszczepiono prawie 19 mln osób. Oznacza to, że zaszczepiona została niewiele ponad połowa społeczeństwa. Niestety to zdecydowanie za mało, aby osiągnąć odporność populacyjną. Po wstępnych sukcesach Polska znowu ma gorsze rezultaty niż większość krajów unijnych. Szczepienia organizowane są dosłownie wszędzie. Z zastrzyku można skorzystać m.in. w: szpitalu, przychodni, aptece, podczas festynu, dożynek czy w szczepibusie. Wkrótce ruszą też szczepienia w szkołach. W punktach szczepień dostępne są cztery preparaty do wyboru. Chodzi o dwudawkowe firm: Pfizer, Moderna, AstraZeneca oraz jednodawkowy Johnson& Johnson. Aby osiągnąć oporność, po zakończeniu cyklu szczepień, w przypadku preparatu dwudawkowego trzeba odczekać 14 dni, a w przypadku jednodawkowego – 28 dni.  Co ważne, aby skorzystać z tej bezpłatnej ochrony przed zakażeniem, ciężkim przebiegiem i hospitalizacją, nie trzeba się wcześniej umawiać. Wystarczy przyjść od punktu z dowodem osobistym i się zaszczepić. Ponadto, od czerwca zastrzyk mogą przyjąć dzieci i młodzież powyżej 12. r. ż.

Chronią przed ciężkim przebiegiem COVID-19

Szczepienia są zdobyczą medycyny. Do tej pory nikt nie wymyślił lepszej i bezpieczniejszej ochrony przez zakażeniem, ciężkim przebiegiem choroby, a czasem zgonem.

– Gdyby nie szczepienia nie wyeliminowano by wielu groźnych chorób, jak: polio, koklusz czy czarna ospa. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości czy warto zaszczepić się przeciwko COVID-19, to powinien porozmawiać z lekarzem rodzinnym, który z pewnością rozwieje wszelkie obawy – podkreśla dyrektor Departamentu Zdrowia.

Nie warto szukać porad na forach internetowych, na których swoje opinie publikują niemające medycznej wiedzy osoby, które tylko niepotrzebnie straszą.

– Można z nich wyczytać nawet takie absurdalne zarzuty jak świecenie w nocy czy kontrola umysłu. Natomiast dowody wynikające z badań klinicznych pokazują, że szczepienia nie są związane z rozwojem alzheimera, autyzmu czy niepłodności. Co prawda, po przyjęciu zastrzyku niektóre osoby czuły się trochę gorzej, ale to naturalna reakcja obronna układu odpornościowego. Nie można jej porównać z tym, w jakim stanie były osoby chore na COVID-19, które nie mogły złapać kolejnego oddechu, dla których maska tlenowa nie wystarczała i trzeba było wprowadzać je w stan śpiączki farmakologicznej i podłączyć do respiratora. Niestety wielu z tych osób już nie ma wśród nas, bo szanse na przeżycie osoby podłączonej do respiratora wynoszą ok. 50 proc. Dlatego po raz kolejny, zachęcam do zaszczepienia się przeciwko COVID-19, aby powstrzymać czwartą falę i nie znaleźć się pod respiratorem. Preparaty chronią przed objawowym zakażeniem, ciężkim przebiegiem, a prawie w 100-proc. przed hospitalizacją, co potwierdzają dane ze szpitala zakaźnego. Osoby, które się zakaziły, a były zaszczepione, musiały mieć styczność z wirusem jeszcze przed zakończeniem pełnego cyklu szczepień – twierdzi Tadeusz Jędrzejczyk.