Tytuł Sprawiedliwego przyznawany jest pośmiertnie osobom, które występowały w obronie godności człowieka w czasach wojen i zbrodni w XX i XXI w. Takim tytułem uhonorowano Julię Ilisińską, która z narażeniem życia pomagała więźniom obozu Auschwitz-Birkenau. Wyróżnienie dla swojej nieżyjącej babci odebrała Monika Ilisińska, która na co dzień pracuje w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego.
Uroczystość przyznania honorowego tytułu Julii Ilisińskiej, połączona z odsłonięciem pamiątkowego kamienia w Ogrodzie Sprawiedliwych w Warszawie, odbyła się pod koniec września 2021 roku.
* * *
Z Moniką Ilisińską, wnuczką Julii Ilisińskiej, rozmawiali Katarzyna Piotrowska-Turnowiecka i Marcin Szumny.
Jak dowiedziałaś się o wyróżnieniu dla babci?
– O tym, że babcia zostanie upamiętniona w Warszawskim Ogrodzie Sprawiedliwych dowiedzieliśmy się od córki naszej kuzynki, która mieszka w Norwegii. Natknęła się na tę informację w Internecie. Wtedy pomyślałam, że świat jest dzisiaj globalną wioską. W Oświęcimiu nie mieszka już nikt z naszej rodziny. Dlatego też nikt z nas nie wiedział, że dr Alicja Bartuś z Oświęcimskiego Instytutu Praw Człowieka podjęła starania w tym względzie. Internet okazał się pomocny w nawiązaniu przez moją siostrę Kasię kontaktu z Instytutem i uzgodnieniu szczegółów dotyczących uroczystości.
Jak wspominasz tę uroczystość?
– Nie sądziłam, że będzie mi dane uczestniczyć w takim wydarzeniu. Kiedy wraz siostrą i przedstawicielami władz Oświęcimia odsłanialiśmy pamiątkowy kamień, czułam się dumną wnuczką. Po zakończeniu ceremonii, stanęłam przy tym dla mnie najpiękniejszym na świecie drzewie i kamieniu z imieniem i nazwiskiem Julii Ilisińskiej. Ogarnął mnie spokój… Jestem najmłodszą z trzech żyjących w Polsce i najprawdopodobniej na świecie osób noszących to nazwisko. W nieodległej przyszłości nie będzie już śladu po Ilisińskich. Jednak to szczególne miejsce w sercu Warszawy, w tak niezwykły sposób pozostawi ślad naszej rodziny na zawsze.
Pamiętasz swoją babcię?
– Babcia Jula, bo tak na nią mówiliśmy, odeszła kiedy miałam 6 lat. Pamiętam bardzo szczątkowo momenty, które dane mi było z nią spędzić. Mieszkaliśmy w Kartuzach, a babcia w Oświęcimiu, co nie ułatwiało kontaktów. Ostatnie wspomnienie dotyczy wakacji w domu rodzinnym mojego taty na Starych Stawach. Kiedy naszą niemałą rodzinką zajechaliśmy na miejsce babcia wyszła na ganek, otworzyła szeroko ręce i przytuliła właśnie mnie, swoją najmłodszą wnuczkę. Moje starsze siostry były nawet trochę o to zazdrosne. Wymyśliły sobie teorię, że to na pewno dlatego, że miałam warkoczyki, jak babcia, a one krótko ścięte włosy.
Czy temat wojny pojawiał się w waszej rodzinie?
– O wojnie rozmawiało się w naszym domu bardzo rzadko. To był trudny temat, bo zarówno rodzina ze strony taty, jak i mamy bardzo ucierpiała. Ze strony mamy wiemy, że prababcia Anastazja, krótko po tym jak dowiedziała się, że jeden z jej synów został zamordowany Stutthofie, kiedy przyszli do jej domu Niemcy i chcieli zabrać jej dwie nastoletnie córki zasłoniła je ręką. Wywarło to na nich wrażenie, bo ich nie zabrali. Jednak okazało się, że ręka prababci, do której mierzono z broni, jest sparaliżowana. Nigdy nie odzyskała władzy w tej ręce.
A jak było z babcią Julią?
Za działalność konspiracyjną babcia Jula z dziadkiem Władysławem, po sąsiedzkim donosie, zostali aresztowani przez gestapo i poddani przesłuchaniom. Babcia była bita i torturowana, cudem ocalała. Dziadek po rocznym śledztwie został zamordowany w więzieniu w Wadowicach. Ich trójka dzieci, w tym nasz ojciec, została rozdzielona i wysłana do krewnych w różnych miejscach. Dom został skonfiskowany przez Niemców i po wyjściu babci z więzienia rodzina nie miała się gdzie podziać… Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby spróbowali spokojnie przetrwać trudny czas wojny. Ale nie potrafili być obojętni na los cierpiących więźniów Auschwitz-Birkenau.
Jak pomagali więźniom?
– Narażając życie swoje i bliskich dostarczali żywność, głównie tym, którzy wychodzili do pracy poza obóz. W domu babcia stworzyła punkt dystrybucji lekarstw i ciepłej odzieży. Przekazywała grypsy, podtrzymując kontakt uwięzionych z rodzinami, jak również pomagała w przygotowywaniu ucieczek z obozu. Wiadomo, że organizacja takiej pomocy nie była realizowana w pojedynkę. Wymagało to współpracy wielu zaangażowanych, odważnych ludzi.
Rodzinie nic o tym nie mówili?
– O tym wszystkim dowiadywaliśmy się dużo później z różnych publikacji, gdzie opisywane były losy mieszkańców Oświęcimia i okolic.
Więc to wyróżnienie jest również dla nich?
– Dokładnie. W czasie uroczystości w Warszawie pomyślałam, że tak naprawdę powinno być nas w tym Ogrodzie ponad tysiąc wnuczek i wnuków dumnych ze swoich babć i dziadków. Ale skoro ich tam wtedy nie było, to czułam się po trochu wnuczką każdego z tych ponad dwustu zwykłych, a zarazem niezwykłych mieszkańców ziemi oświęcimskiej. Ocalili oni przecież wielu więźniów, których wnuki i prawnuki żyją dziś na całym świecie.
* * *
Idea powstania Ogrodów Sprawiedliwych wiąże się ściśle z decyzją Parlamentu Europejskiego z 2012 r., ustanawiającą 6 marca Europejskim Dniem Pamięci o Sprawiedliwych. Nie jest to data przypadkowa. Tego dnia zmarł Mosze Bejski, urodzony w Polsce inicjator Ogrodów Sprawiedliwych w Jerozolimie oraz współtwórca definicji „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Tytuł Sprawiedliwego służy upamiętnieniu wszystkich osób, które występowały w obronie wolności w totalitarnych reżimach: broniły godności człowieka w czasie Zagłady, sprzeciwiały się ludobójstwu Ormian, udzielały pomocy ofiarom wojny w Kambodży, Rwandzie czy Jugosławii. Jest to więc pojęcie szersze w stosunku do przyznawanego przez instytut Yad Vashem tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata – honorowego odznaczenia nadawanego przez państwo Izrael osobom nieżydowskiego pochodzenia za pomoc okazaną Żydom podczas II wojny światowej.
Pierwszy polski Ogród Sprawiedliwych powstał w 2014 r. w Warszawie u zbiegu ul. Dzielnej i al. Jana Pawła II. Dotychczas uhonorowani tam zostali m.in. Władysław Bartoszewski, Marek Edelman, Jan Karski, Nelson Mandela, Tadeusz Mazowiecki, Witold Pilecki, Raoul Wallenberg i Anna Politkowska. W tym roku, razem z Julią Ilisińską, byli to: Hrant Dink, Emanuel Ringelblum oraz Liu Xiaobo.