50 lat temu w Gdańsku, Gdyni, Elblągu i Szczecinie polała się krew, gdy strajkujący robotnicy wyszli na ulice, a komunistyczna władza wysłała przeciw nim uzbrojone wojsko i milicję. Zginęło wtedy 45 osób, a 1165 odniosło rany.
Bezpośrednią przyczyną strajków i manifestacji ulicznych, do jakich doszło w grudniu 1970 r., była drastyczna podwyżka cen towarów, zapowiedziana tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Miała ona objąć głównie artykuły spożywcze, takie jak mięso, mąkę, mleko czy kasze i makarony. Specjalny komunikat ogłoszono w radiu i telewizji wieczorem 12 grudnia, w przeddzień wprowadzanych zmian. Jednocześnie komunistyczne władze przygotowywały się do stłumienia spodziewanych protestów społecznych.
Pierwsze strajki
W poniedziałek, 14 grudnia jako pierwsi zastrajkowali pracownicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina, którzy zażądali cofnięcia wprowadzonej podwyżki oraz podniesienia płac. Ponieważ dyrekcja zakładu nie była w stanie spełnić tych postulatów, robotnicy tłumnie wyszli poza teren stoczni, a następnie skierowali się przed gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Dołączali się do nich także mieszkańcy Gdańska, stąd po południu w proteście brało już udział kilkanaście tysięcy osób. Nikt z przedstawicieli partii nie nawiązał jednak rozmów z manifestującymi. Tego dnia doszło do pierwszych starć z milicją, która zaatakowała demonstrantów petardami i gazem łzawiącym. W odpowiedzi protestujący obrzucili funkcjonariuszy kamieniami. Walki uliczne trwały do późnych godzin wieczornych.
Nazajutrz strajki objęły również inne miasta Wybrzeża. Do protestu przyłączyli się bowiem robotnicy z zakładów w Gdyni, Elblągu, Słupsku i Szczecinie. Tymczasem w Gdańsku stoczniowcy ponownie wyszli na ulice i przed Komendą Miejską MO domagali się uwolnienia aresztowanych wcześniej działaczy. Po raz kolejny doszło do walk ulicznych i starć z milicją, które przybrały szczególnie gwałtowny charakter. Padły pierwsze śmiertelne strzały. Wzburzony tłum podpalił gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Krew na ulicach
Sytuacja na Wybrzeżu stała się głównym tematem narady najwyższych władz partyjnych i państwowych, która odbyła się 15 grudnia w Warszawie. Ostatecznie I sekretarz PZPR Władysław Gomułka wydały rozkaz użycia broni palnej przeciwko protestującym. W całym Trójmieście wprowadzona została godzina milicyjna. Poza tym do Gdańska zaczęto ściągać żołnierzy wyposażonych w broń maszynową oraz ciężki sprzęt. Na ulicach pojawiły się czołgi i transportery opancerzone. Stocznia Gdańska, w której trwał strajk okupacyjny, została otoczona przez oddziały wojska i milicji.
Nad ranem, 16 grudnia, gdy stoczniowcy przez bramę nr 2 próbowali wyjść na miasto, aby po raz kolejny wziąć udział w demonstracjach, zostali ostrzelani przez żołnierzy i milicjantów. Według oficjalnych ustaleń, zginęły wówczas dwie osoby, a jedenaście zostało rannych. Strajkujący wycofali się na teren swojego zakładu. W ciągu kilkunastu godzin ich opór został jednak złamany.
Szczególnie dramatyczny przebieg miały zajścia, do których doszło 17 grudnia w Gdyni, kiedy wojsko i milicja otworzyły ogień do ludzi przybywających rano do pracy w Stoczni im. Komuny Paryskiej. Przez cały dzień, nazwany „czarnym czwartkiem”, w mieście toczyły się krwawe walki. Zginęło wtedy co najmniej 18 osób. Symbolem tamtych wydarzeń stał się pochód niosący na drzwiach ciało zabitego młodego mężczyzny. Był nim zastrzelony w pobliżu stacji kolejowej Gdynia-Stocznia osiemnastoletni Zbyszek Godlewski. Do grudniowej legendy przeszedł on jako tytułowy bohater „Ballady o Janku Wiśniewskim”.
Upamiętnienie ofiar
Tłumiąc protesty na Wybrzeżu wojsko i milicja wykazały się niezwykłą brutalnością. W sumie zginęło 45 osób, 1165 odniosło rany, natomiast ponad 3 tysiące zostało zatrzymanych. Pogrzeby ofiar odbywały się wieczorem lub w nocy, mogła w nich uczestniczyć tylko najbliższa rodzina.
Komuniści starali się za wszelką cenę zatrzeć prawdę o wydarzeniach grudniowych. Mimo to dziesięć lat później, kiedy przez cały kraj przetoczyła się wielka fala strajków, jednym z pierwszych postulatów protestujących było upamiętnienie zamordowanych. Dzięki temu 16 grudnia 1980 r., zaledwie po trzech miesiącach prac, na placu przed Stocznią Gdańską uroczyście odsłonięto pomnik Poległych Stoczniowców – pierwszy w bloku komunistycznym pomnik ofiar tego reżimu, a zarazem symbol walki o wolną i demokratyczną Polskę.