Szemud gościł XXVI Światowy Zjazd Kaszubów. Goście nie zawiedli, uczestnicy dotarli nawet z Nowej Zelandii. Momentami było dosłownie wystrzałowo, a to za sprawą armatniego wiwatu na rozpoczęcie i pokazu fajerwerków pod koniec imprezy. Padł rekord w grze na diabelskich skrzypcach, zapisało się 505 grających. Wszędzie rozbrzmiewał język kaszubski, było mnóstwo kaszubskich symboli, gryfów i czarno-złotych flag, w tym ta największa, na najwyższym przydrożnym maszcie w Polsce. Na twarzach ludzi widać było radość wspólnego przeżywania święta i dumę ze łączącej ich tożsamości.
Światowe Zjazdy Kaszubów organizowane są od 1999 roku na pamiątkę zjednoczenia gmin kaszubskich w granicach województwa pomorskiego. Co roku gospodarzem imprezy jest inna kaszubska miejscowość. W przyszłym roku Kaszubi spotkają się w Gdyni.
Mocny strzał na początek
Ceremonia oficjalnego rozpoczęcia obchodów była wyjątkowo głośna. To za sprawą armatniej salwy z całkiem sporych rozmiarów czarnoprochowej wiwatówki. W roli kanonierów wystąpili marszałek Mieczysław Struk i wojewoda Beata Rutkiewicz. Oboje w swoich przemówieniach podkreślali szacunek dla języka i tożsamości kaszubskiej. Oboje też skierowali do uczestników kilka słów w rodnej mòwie. W wypowiedzi marszałka Struka słychać było charakterystyczne cechy dialektu z Jastarni, jego rodzinnego miasta.
– To jest bardzo piękna chwila, gdy możemy sobie porozmawiać po kaszubsku, gdzie możemy zwrócić uwagę na naszą tożsamość, na tożsamość Kaszubów. To jest bardzo ważna chwila dla bezpośrednich kontaktów. To jest też chwila, gdy widzimy efekty naszej działalności na rzecz Kaszubów, a w szczególności na rzecz ochrony języka. Dbajmy o język kaszubski, bo od tego zależy nasza tożsamość, od tego zależy utrzymanie Kaszub i ich dalszy rozwój – powiedział marszałek.
Na zjazd przyjechało tysiące ludzi. Oczywiście, było też bardzo wielu mieszkańców gminy Szemud. Niemniej, najbardziej zwracali uwagę goście z odległych krajów, ze Stanów Zjednoczonych i z Nowej Zelandii. Ich obecność w Szemudzie jest dowodem na żywotność ich tożsamości i świadectwem wielowiekowej, nieraz trudnej historii.
Flaga zostaje
Z okazji święta cały Szemud przystrojony był czarno-złotymi flagami. Wisiały na prywatnych posesjach, na budynkach gminnych, na słupach oświetleniowych. Były też niesione przez uczestników pochodu. Osoby jadące Trasą Kaszubską już z daleka mogły zobaczyć kaszubskie barwy powiewające na wysokim maszcie ustawionym specjalnie na tę okazję. 26 metrów wysokości na XXVI Światowy Zjazd Kaszubów to wymowny symbol. Flaga nie została zwinięta po zakończeniu uroczystości, będzie stałym elementem pejzażu przypominającym o kaszubskości okolicznych ziem. Ponadto, będzie też wizualnym sygnałem oznaczającym początkowy odcinek Trasy Kaszubskiej. Droga ta oznaczona będzie też brązowymi tablicami z dwujęzyczną nazwą Trasa Kaszubska – Kaszëbskô Darga. Pierwsza z nich została odsłonięta w dzień zjazdu, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem obchodów.
Co wypadło dobrze, a co można by poprawić?
Tegoroczny zjazd był udany, dopisała pogoda, dopisali uczestnicy. Większość ludzi bawiła się wyśmienicie. Pomyślano o wielu atrakcjach dla dzieci. Dla najmłodszych była specjalna strefa, z małą sceną i placem zabaw. W pobliżu głównej sceny były też atrakcje dla nieco starszych, ale nadal spragnionych wrażeń. Muzykę ze sceny również wielu uczestników będzie dobrze wspominać, szczególnie dobre wrażenie zrobił zespół Fucus. Fantastyczną sprawą było bicie rekordu w grze na diabelskich skrzypcach. Organizatorzy włożyli wiele starań, by w Szemudzie obecne były wszystkie nieodłączne elementy poprzednich zjazdów. Nie do wszystkich dotarły jednak wyczerpujące informacje. O meczu buczki i turnieju gry w Baśkę wiele osób dowiedziało się już po ich zakończeniu. Te dwa punkty nie znalazły się w rozpowszechnianych wcześniej zapowiedziach, a szkoda. Dobrze przygotowana informacja dotyczyła natomiast przejazdu pociągiem Transcassubia, a przesiadką na autobus w Luzinie była dobrze zorganizowana. Gorzej z kursem w drugą stronę, bo informacji o godzinie i miejscu odjazdu autobusu powrotnego zabrakło. Nie zabrakło na szczęście dobrego nastroju i niezapomnianych wrażeń.