W tłusty czwartek na naszych stołach nie może zabraknąć słodkich pączków. Kolejki przed cukierniami ustawiają już się od samego rana. Mało kto jednak wie, że przed laty zapusty czy ostatki to był czas jedzenia do syta przede wszystkim mięsnych i tłustych potraw. I biada temu, kto w tym czasie zasłaniał się dietą. Dlaczego więc teraz jemy pączki?
Ostatni czwartek przed początkiem Wielkiego Postu (środą popielcową) w Polsce nazywany jest tłustym czwartkiem. W tym roku pączki bez wyrzeczeń wcinamy 11 lutego.
Zapusty na Pomorzu
Na Pomorzu zapusty świętowano głównie w ostatnie dni przed początkiem wielkiego postu. Jadło się dużo i tłusto, a przede wszystkim nie mogło zabraknąć mięsa, które dawniej na stołach gościło tylko od święta. Kaszubskie przysłowie mówi, że ten, kto nie zjadł mięsa w zapusty, tego latem pogryzą komary. Ponadto tradycyjną potrawą na zakończenie karnawału były plincë, czyli powszechnie znane placki ziemniaczane smażone na głębokim tłuszczu.
Na Kociewiu natomiast do dzisiaj w zapusty jada się tzw. grochowinki. To faworki z drożdżowego ciasta smażone na głębokim tłuszczu. W przeciwieństwie do chruścików grochowinki są miękkie i puszyste. Podaje się je obficie posypane cukrem pudrem.
Ostatki na całym Pomorzu to był czas hucznego świętowania przed 40-dniowym postem. Na ulicach można było spotkać maszkary, które chodziły od domu do domu, by spróbować pysznych potraw. Gospodynie zaś prześcigały się w tym, która zrobi lepsze plincë, ruchanki (placki z drożdżowego ciasta smażone na głębokim tłuszczu) czy szmurówkę (duszone mięso).
Pączki i śledzik
Z czasem na Pomorzu pączki wyparły tradycyjne ziemniaczane plincë, ponieważ te drugie już na stałe zagościły na naszych stołach. Zmianie uległo też tradycyjne świętowanie zapustów. Zamiast hucznie imprezować w ostatni weekend karnawału aż do środy popielcowej, to święto obżarstwa obchodzimy w ostatni czwartek przed wielkim postem objadając się pączkami.
Na świecie pierwsze pączki pieczono w starożytności, kiedy to w Rzymie zajadano się nimi w wytrawnej odmianie – nadziewanymi słoniną czy mięsem, by uczcić koniec zimy i przywitać wiosnę. Słodkie pączki w Polsce znane są od mniej więcej XVI w. Były to jednak odrobinę inne wypieki niż te, które znamy dzisiaj. Nadziewano je orzechem lub migdałem, ale tylko niektóre. Zgodnie z wróżbą, kto trafił na pączka z nadzieniem, ten miał mieć szczęście przez cały rok. Dziś w tłusty czwartek każdy musi zjeść pączka, bo jeśli nie, to los przez najbliższy rok nie będzie mu sprzyjał. Stare polskie przysłowie głosi: „Kto w tłusty czwartek nie zje pączków kopy, temu myszy zjedzą pole i będzie miał pustki w stodole”, co oznacza, że ten, kto nie zje pączków, będzie klepał biedę.
Karnawał w Polsce tradycyjnie kończy się tzw. „śledzikiem”. Przyjęło się, że tego dnia przyrządza się śledzia na różne sposoby i obficie zapija wódką. Następnego dnia, w środę popielcową, obowiązuje ścisły post.
Babski karnawał i naleśnikowy wtorek – ostatki na świecie
Nie tylko w Polsce koniec karnawału to święto łakomczuchów. We Francji obchodzony jest tłusty wtorek, kiedy to na ulicach odbywają się huczne parady, a mieszkańcy jedzą naleśniki z bitą śmietaną, konfiturami albo z tradycyjnym sosem pomarańczowym. Nie może zabraknąć także słodkich gofrów.
Podobnie jest w Wielkiej Brytanii. Tu we wtorek przed postem (pancake thuesday) odbywa się wyścig naleśnikowy. Wygrywa ten, kto podrzucając naleśnika na patelni dobiegnie do mety. Podobnie świętuje się w Australii, USA czy Kanadzie.
W zachodniej części Niemiec w ostatki rządzą kobiety. W tzw. babski karnawał panowie lepiej niech nie pojawiają się na ulicach w krawatach, bo może to się skończyć ucięciem go przez czyhającą z nożyczkami kobietę. Za ten psikus na mężczyznę zawsze czeka nagroda w postaci buziaka. Ponadto, normą jest, że na zakończenie karnawału w Niemczech na ulice wychodzą przebierańcy i odbywają się huczne imprezy.
W Skandynawii w tłusty czwartek zjada się ich tradycyjne drożdżówki z cynamonem i migdałowymi ptysiami z bitą śmietaną. Natomiast w Rosji, podobnie jak dawniej na Kaszubach, świętuje się przez cały ostatni tydzień karnawału. Rosjanie w maslenicę jedzą tradycyjne bliny, czyli drożdżowe naleśniki, które można jeść zarówno na słodko jak i na słono (np. z kawiorem).