Na Kaszubach wierzono, że wigilia Bożego Narodzenia to wieczór i noc pełne cudów. Co więcej, od przestrzegania określonych obrzędów zależał dobrobyt w gospodarstwie. A jak ktoś był zbyt ciekawy, to groziła mu nawet śmierć. W niektórych rejonach Kaszub część z tych zwyczajów przetrwała do dzisiaj.
Wiele okołoświątecznych zwyczajów kaszubskich zostało wypartych przez napływające z całego świata obrzędy. Warto jednak przypomnieć sobie jak to było na Kaszubach przed ponad stu laty, by pielęgnować wieloletnią rodzimą tradycję.
Wigilijny stół i ogień dla dzieciątka
W wigilię Bożego Narodzenia Kaszubi przez cały dzień jedli niewiele. Dopiero po zachodzie słońca wszyscy zasiadali do wspólnej wieczerzy. Nie podawano mięsa, ale ryby, szczególnie w okolicach obfitujących w jeziora. Do obrzędowych potraw na wigilijnym stole należą też kluski z owocami albo kluski z kaszą i makiem. Tradycyjne kluski z makiem przeszły nawet w przysłowie: „Co Të jes taczi spiący, to wierã pò nëch klóskach z maką we gwiôzkã” (Tłum.: „Dlaczego jesteś taki śpiący, to pewnie po tych kluskach z makiem w wigilię”) – tak mówiło się do człowieka, który podczas świąt był bardzo senny. Mak bowiem w dużych ilościach ma działanie usypiające.
Kaszubi przez cały wieczór aż do północy palli w piecach, by nowo narodzonemu dzieciątku było ciepło. Popiół ze spalonego wtedy drewna sypali na pole, bo wierzono, że dzięki niemu ziemia będzie żyźniejsza. W niektórych rejonach Kaszub przy piecu w wigilię suszono też pieluszki dla Bożego Dzieciątka. Równocześnie śpiewano kolędy i modlono się przy rozpalonym ogniu. O północy każdy, kto mógł spieszył na pasterkę.
Opłatek nie dla ludzi i prezenty dla zwierząt
Zwyczaj łamania i dzielenia się opłatkiem na Kaszubach jest znany dopiero od 1920 roku. Na północnych Kaszubach od dawna opłatek (często kolorowy) lub chleb dawano zwierzętom po kolacji, tuż przed pasterką. Wierzono, że to zapewni ochronę przed dziką zwierzyną i chorobami oraz urokami na przyszły rok. Na południowych Kaszubach rybak rzucał rybom po kilka kawałków chleba i klusek z makiem do wody.
Przed kolacją trzeba było zadbać o to, by zwierzęta dostały prezent gwiazdkowy w postaci lepszej paszy. Gdyby zwierzęta czyli chowa nie dostały prezentów, wierzono, że mogłyby się poskarżyć Nowo Narodzonemu, że są krzywdzone. W okolicach Sierakowic przed pasterką szło się do zwierząt jedynie po to, by je obudzić, gdy domownicy będą w kościele. Gospodarz również szedł do sadu, trząsł wszystkimi drzewami owocowymi mówiąc: „Hej, wstôwajata, bò më jidzemë terô do kòscoła” (tłum.: „Hej, wstańcie, bo my teraz idziemy do kościoła”). Zwyczaj ten związany może być z tym, że wierzono, iż noc wigilijna pełna jest cudów i o północy, gdy wszyscy są w kościele zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem, a drzewa zielenią i kwitną mimo śniegu i mrozu. Jednak pod karą śmierci nie wolno było tych cudów podglądać ani podsłuchiwać. Wyjątkowo zwierzęta mógł podsłuchać ten, kto urodził się w wigilię św. Jana (23 czerwca) i w Wielkanoc, jeżeli jeszcze tego samego dnia był ochrzczony.
Kolędnicy z policjantem na czele
W wigilię Bożego Narodzenia do kaszubskich domów mogą zawitać kolędnicy. Gwiazdka, gwiżdże, maszkary – w różnych regionach Kaszub są inaczej nazywani – to ludzie przebrani za m.in. chłopa na koniu, z łbem oświetlonym od wewnątrz, kozę lub kozła trzymającego przed sobą wyciętą w drewnie i obitą skórą głowę koźlęcą, bociana z drewnianym dziobem, kominiarza z miotłą i drabinką, cygana i niedźwiedzia. Ponadto jest też dziad z babą, która w koszyku ma dzieciątko, anioł, diabeł, śmierć i pilnujący porządku mundurowy. Po ogłoszeniu gwiżdżów przez przewodnika (zazwyczaj jest nim policjant), cała grupa wchodzi do domu. Zwykle kozioł rogami otwiera drzwi do pokoju, gdzie goni dziewczęta, za kozłem wjeżdża koń. Bocian okryty płachtą chodzi po pokoju, klekocze i szczypie kobiety i dziewczyny, zagląda też do garnków i łowi kluski z kolacji wigilijnej. Kominiarz wymiata komin i wygarnia popiół z pieca, wyrzucając go jednym zamachem na podłogę. Gniewające się o to dziewczyny brudzi sadzą po twarzy. Kolędnicy śpiewają kolędy, po czym muszą zostać hojnie obdarowani przez gospodarzy.
Główną postacią wśród kolędujących jest gwiazdka, której strój bywa różny. W Puzdrowie gwiazdka owija sobie ramiona, tułów i nogi słomą, w Mściszewicach i Żurominie używa się do tego również świerkowych gałązek. W Rewie i Jastarni gwiazdka zakłada dwie białe płachty, jedną formuje na kształt spódnicy i przepasa fartuchem, drugą, zawiązaną nad głową kolorowymi sznurkami sięgającą aż do kolan, zarzuca na siebie jak chustę. Nakrycie głowy gwiazdki stanowi zazwyczaj futrzana czapka, na północy natomiast to kapelusz z szerokim rondem. Do bardziej uroczystego nakrycia głowy należy korona upleciona ze słomy. Gwiazdka ma zasłoniętą twarz najczęściej maską z długa lnianą brodą i wąsami, wśród rybaków nad morzem także gęstą siecią rybacką.
Gwiazdka przepytuje dzieci z pacierza. Tym, które znają modlitwę rozdaje prezenty (zabawki, pierniki i orzechy). Natomiast tym, które się zająkną, daje brukiew. Zdarza się też, że gwiazdka z pacierza przypyta dorosłe dziewczęta. Te, które pomyślnie zdadzą sprawdzian otrzymają od gwiazdki jabłko – symbol długiej młodości.