W tym roku spływ należał do udanych z kilku powodów. Pogoda w weekend była idealna dla wodniaków, co przełożyło się również na frekwencję – 100 kajaków, 200 osób, 2 psy. A jednocześnie był to jeden z bardziej wymagających spływów, jakie odbyły się do tej pory. Wierzyca to nie tylko atrakcyjna, ale i skrywająca wiele tajemnic rzeka. VI Pomorski Spływ Kajakowy rozpoczął się od przystani Czarnocińskie Piece, gdzie uczestników powitali lokalni włodarze i wicemarszałek Leszek Bonna. Następnie odbyła się rozgrzewka, po której uczestnicy zaczęli wodowanie na rzece.

Płynąc meandrami, których na tym 12-kilometrowym odcinku Wierzycy jest wyjątkowo dużo, ma się wrażenie, że za kolejnym zakrętem pojawi się Huckelberry Finn, Dzieci z Bullerbyn czy postaci z książek Edmunda Niziurskiego. Tak w skrócie można opisać ten niezwykle malowniczy i rozbudzający wyobraźnię krajobraz. Jednak niech nikogo nie zmyli pierwsze wrażenie. Każda osoba, której dobrze znane są gry zręcznościowe, doskonale odnajdzie się wśród przeszkód, których jest tu całkiem sporo. Są tutaj między innymi: dziesiątki głazów, zatopione konary, zwisające gałęzie, które po drodze zapewniają dodatkowy zastrzyk adrenaliny, poddają próbie analityczne myślenie, umiejętności sternika, siłę mięśni, a także pracę w zespole. Jednak przeprawa, która zakończyła się po kilku godzinach w Kręgskim Młynie, była warta każdej napotkanej niedogodności.

 

Wierzyca to rzeka, która jest lewym dopływem dolnej Wisły, ma długość nieco ponad 150 km, wypływa z Jeziora Piotrowskiego, a jej bieg kończy się w okolicach Gniewu. Różnica poziomów sprawia, że jest tutaj wiele elektrowni wodnych, a na niektórych odcinkach można napotkać zabytki (Zamku Kiszewskiego, gotycki kościół w Klonówce, katedra w Pelplinie), które są dodatkową atrakcją dla wodniaków.