Jednak zadanie tego herbacianego grzybka, nie będzie związane stricte z kulinariami. A z czym? O tym, z doktorem Łukaszem Szydłowskim z gdyńskiej firmy AstroFarms, który z zespołem planuje wyniesienie kombuczy na orbitę rozmawiała Dorota Patzer.

Kiedy wspomniałam o projekcie AstroFarms w pracy, kilka osób popatrzyło na mnie pobłażliwie i skomentowało „tak, grzyb w kosmosie”. Jak wytłumaczyć, że ten „galaretowaty placek” wysłany poza ziemską stratosferę, może mieć istotne znaczenie dla polskiej gospodarki, rynku kosmicznego i włączy w czynny udział w największą eksplorację w historii ludzkości?

Ten “galaretowaty placek” w istocie zawiera złożony ekosystem, w którym obieg materii organicznej skutkuje całą gamą związków organicznych, które są tak potrzebne w miejscu, gdzie żadnej materii organicznej nie ma. Te mikroorganizmy mają potencjał do wytwarzania mikroskładników odżywczych, tak potrzebnych do suplementacji ludzkiego organizmu, m. in.  wspierających  mikrobiom jelitowy, odporność i kondycję psychiczną. W kosmosie każda dostawa z Ziemi jest kosztowna, więc kluczowe staje się wytwarzanie żywności na miejscu, przy minimalnym wkładzie z zewnątrz. To oznacza potrzebę tworzenia zamkniętych, samowystarczalnych systemów, które będą przetwarzały odpady i lokalne zasoby w nowe, wartościowe produkty. Ponadto, mikroorganizmy z kombuczy są w stanie uwolnić minerały zawarte w skałach pozaziemskich (tzw. regolitach), umożliwiając tym samym wzrost roślin i tworzenie gleb na innych planetach.

Czy możesz opowiedzieć, jak to ma wyglądać w praktyce? Co będzie się działo podczas lotu PERUNA z kombuczą na pokładzie?

Podczas lotu grzybek kombuczowy będzie poddany przeciążeniom, skokom temperatury, zwiększonemu promieniowaniu, tak więc będzie musiał sobie poradzić w warunkach ekstremalnych. Chcemy zbadać jego stabilność, tzn. ocenić czy mikroorganizmy kluczowe dla kombuczy przeżyją i czy nadal będą produkować te związki, które udało nam się zidentyfikować. Liczymy też po cichu, że nabiorą supermocy (śmiech), ale to właśnie przytrafiło się japońskim naukowcom, którzy wysłali mikroorganizmy produkujące miso na ISS. Miso uzyskane z hodowli, która wróciła z kosmosu smakowała inaczej – dominowały w niej nuty prażonych orzechów. Stało się tak, dlatego, że gatunki występujące nielicznie w ziemskiej hodowli zaczęły dominować po tej podróży, a więc ich metabolizm również. Nie mogę się zatem doczekać jak będzie smakowała kombucza z kosmosu!

A co potem? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jakie następne kroki zostaną podjęte?

Na pewno przeprowadzimy analizy porównawcze względem danych, które mamy “z Ziemi”. Powtórzymy też loty, aby mieć pewność, ze wyniki są powtarzalne. Chcielibyśmy też dodać elektroniczne czujniki do naszych próbek, aby zbierać dane na żywo w trakcie lotu.

A jak to wszystko się zaczęło? Od początku wiedziałeś, że będziesz chciał podbijać kosmos z AstroFarms, czy droga do tego była nieco inna?

Kosmosem interesowałem się od dziecka, ale nie sądziłem, że tak to się potoczy. W karierze naukowej zajmowałem się tzw. ekstremofilami, czyli organizmami zdolnymi przetrwać warunki zabójczy dla innych istot żywych. W pewnym momencie udało mi się dołączyć do projektu NASA, który charakteryzował bakterie wyizolowane ze stacji kosmicznej. W czasie mojego pobytu w NASA poznałem moją wspólniczkę Adrianę Błachowicz, a później – na konferencji naukowej Life and Space – drugiego wspólnika, Piotra Wróblewskiego. Połączyła nas pasja do nauki i naturalny podział ról – tak powstał interdyscyplinarny zespół z kompetencjami od mikrobiologii przez inżynierię systemów po sprzedaż i biznes.

W opisie spółki AstroFarms można przeczytać, że tworzycie innowacyjne rozwiązania wspierające zrównoważony rozwój, zarówno ten kosmiczny, ale też ten ziemski. Czy uda się to zrealizować, kiedy coraz więcej państw ostrzy sobie zęby na różne części kosmosu i zaczyna się tam już wirtualnie urządzać i zarabiać pieniądze? Myślisz, że idea eksploracji pozaziemskiej zaczyna się zacierać, czy można jeszcze uratować jej szlachetne intencje?

“Podbój kosmosu” ma to do siebie, że tworzy technologie, które mają zastosowanie również na Ziemi (np. gąbki do mycia naczyń). Znając historię możemy zakładać, że wraz z wejściem sektora prywatnego, a także zwiększeniem ilości państw dysponujących technologią niezbędną do wysyłania ludzi i sprzętu w kosmos pojawią się “drapieżnicy”, chcący wykorzystać nowe zasoby w sposób rabunkowy. Wydaje mi się jednak, że ze względu na brak jakichkolwiek zasobów organicznych na Księżycu czy Marsie, siłą rzeczy wypracujemy model zrównoważonego rozwoju, tak by powstałe ekosystemy pozaziemskie były stabilne i stanowiły bazę zaopatrzeniową dla przyszłych osadników. Wszystko zamknięte w obiegu, w którym nic się nie marnuje.

A jakie wyobrażenie o eksploracji kosmosu jest ci najbliższe?

Według mnie w eksploracji kosmosu nie chodzi tylko o dotarcie do innych planet, ale o zrozumienie naszego miejsca we wszechświecie i zabezpieczenie przyszłości ludzkości. Dzięki rozwojowi zamkniętych systemów podtrzymywania życia, a także wykorzystywania lokalnych zasobów, możemy korzystnie zminimalizować nasz negatywny wpływ na środowisko ziemskie zmniejszając choćby ilość odpadów. Dla mnie eksploracja kosmosu to również technologie dual-use przynoszące korzyści Ziemi.

Ostatnie pytanie. Czy jesteśmy sami w kosmosie?

Pracowałem nad bakteriami, które pojawiły się na ISS jako pasażerowie na gapę. Biorąc pod uwagę ilość mikroorganizmów, które nieświadomie znalazły się na pojazdach wysyłanych w kosmos (np. Sonda Voyager) myślę, że już dawno nie jesteśmy sami 🙂

Lot bezzałogowej rakiety PERUN planowany jest w pierwszej połowie października.