Zdobywczyni Pereł w konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo-Smaki Regionów, Bursztynowych Laurów Marszałka Województwa Pomorskiego, gryfa pomorskiego i wielu innych nagród i wyróżnień. Aktywistka, organizatorka, a przede wszystkim doskonała gospodyni. Poznajcie Halinę Rogińską ze stowarzyszenia Kościerska Chata.
Nasza bohaterka nagrywa filmy o gotowaniu i udziela wywiadów. Bierze też udział w warsztatach i kulinarnej Bitwie Regionów, prowadzi zajęcia dla bezrobotnych kobiet i organizuje Festiwal Żurawiny. Z Haliną Rogińską rozmawiała Dorota Kulka.
Do Kalisk Kościerskich, w których od urodzenia mieszka pani Halina, dotarliśmy w śnieżne przedpołudnie i od razu poczuliśmy się jak w rodzinie. W drzwiach przywitały nas psy i koty, a także gospodyni we własnoręcznie wykonanym stroju z kaszubskim haftem. W jej domu dostrzegliśmy wiele nagród i wyróżnień, a także kolekcję starych młynków i żelazek na duszę. Na naszych oczach zrobiła konfiturę z żurawiny i gruszki oraz usmażyła pyszne ruchanki. W domu pachniało niesamowicie. Była to mieszanina słodyczy od konfitury żurawiny z gruszką, ale też herbaty z owoców leśnych, pokrzywy i suszonych jabłek. To prawdziwa słodka poezja, która doskonale rozgrzała i nawodniła organizm.
Skąd pasją do gotowania?
– Chyba z dzieciństwa (śmiech!). Podpatrywałam babcię, z którą mieszkałam aż do jej śmierci. Ona była prawdziwą mistrzynią kucharzenia. Gotowała smacznie i zdrowo z tego, co akurat miała. Bardzo dobrze gotował też mój tata. Od niego na przykład nauczyłam się robić sos musztardowy, to prawdziwa petarda. Ale też życie zmusiło mnie do gotowania. Rodzina, mąż, dzieci, bo kobieta na wsi musi robić wszystko. Poza tym, prowadzę gospodarstwo agroturystyczne Gościna i dla moich gości zaczęłam gotować. Wszyscy chwalili i tak już zostało. Po prostu wkręciłam się.
Proszę dokończyć zdanie. Kuchnia jest dla mnie…
-… sercem domu. W niej spotykamy się codziennie. Tu toczy się życie całej rodziny. Tu teraz rozmawiamy i gotujemy. A kuchnia jest dla mnie przede wszystkim regionalna, moja kaszubska, tradycyjna.
Co jest w niej unikalnego?
– Kuchnia kaszubska jest prosta, smaczna, tania i ściśle związana jest z życiem codziennym mieszkańców. Co ważne, jest naturalna, bo nie używamy w niej konserwantów. Czerpie z bogactwa lasów, jezior, sadów łąk i pól. Kiedyś ludzie mieli mało pieniędzy i gospodynie musiały być bardziej twórcze, aby zrobić coś z tego, co miały. Tak np. powstały ruchanki, które robi się na bazie zakwasu z ciasta chlebowego i smaży na oleju. Bardzo nie lubię, gdy ktoś mówi o nich racuchy. To błąd, bo do ciasta na racuchy dodaje się jaja, a do ruchanek – nigdy, takie są tradycyjne. Ruchanki ozdabiamy tylko cukrem, ale nie pudrem, a zwykłym. Jak chcemy zrobić bardziej wykwintną wersję (śmiech!), to możemy położyć na nie konfiturę z żurawiny. To proste, ale smaczne danie. Mój mąż je uwielbia, mógłby je jeść codziennie.
Jaka jest pani ulubiona potrawa?
– Chyba takiej jeszcze nie zrobiłam. Choć w dzieciństwie zajadałam się pieczonym chlebem z masłem i cukrem. Mogłam go jeść bez przerwy. Ale na przykład lubię gotować rosół. Taki prawdziwy z wiejskiej kury, najlepiej własnej lub od zaprzyjaźnionego gospodarza. Nie ze sklepu. Nieraz od koleżanek słyszałam robię rosół z udek kurczaka. Dla mnie to nie rosół, a imitacja.
A jaką kuchnię pani lubi?
– Lubię kuchnię prostą, tradycyjną bez żadnych udziwnień, w której przepisy przekazywane są z pokolenia na pokolenia. Staram się, jak mogę promować te dawne receptury. Niestety mam wrażenie, że teraz wielu kucharzy na siłę podkręca swoje dania. A to dodadzą sos sojowy, a to algi i to już nie ten sam smak, który znałam w dzieciństwie. Ja tak nie robię, a goście, których częstuję, doceniają moją troskę o tradycję. Ja po prostu lubię ludzi i lubię rozmawiać i dzielić się wiedzą. A tą o kuchni szczególnie.
Dlatego nagrywa pani filmiki na YouTube?
– Tak. Czasem są dłuższe, bo gotowanie nie trwa pięć minut. To nie telewizja, w której wszystko jest szybkie. Na warsztatach dla bezrobotnych pań uczę, że gotowanie wymaga czasu. Uważam, że każdego można nauczyć gotować, ale ważne są chęci. Jak ktoś ich nie ma, to nawet wodę przypali (śmiech!)
Skąd pomysł na promocję kuchni regionalnej?
– Urodziłam się i mieszkam na Kaszubach. A to piękne tereny, które kocham. Mamy jeziora, bagna, łąki, sady, pola i lasy, po których dużo chodzę. Pomorze od wieków ma doskonałą kuchnię, która czerpie z bogactwa naturalnego. Mamy grzyby, żurawinę, jagody, jeżyny, które chętnie zbieram. Z nich wyczarowuję różne przetwory.
Jest pani mistrzynią żurawiny…
– … tak. Za żurawinę ucieraną na surowo i żurawinę z gruszką dostałam nagrody. To docenienie mojej pracy i motywacja do dalszego poszukiwania w kuchni.
Od 11 lat organizuje pani Festiwal Żurawiny. Dlaczego?
– Bo żurawina na Kaszubach była od wieków. Poza tym jest bardzo zdrowa. Ma wiele witamin i minerałów, m.in.: A, B, C, żelazo, magnez potas i fosfor. Jest dobra na drogi moczowe. Ma działanie antybakteryjne i oczyszczające na skórę, wygładza drobne zmarszczki, a do tego jest smaczna. Pasuje idealnie do mięs, wędlin, kisielu, budyniu czy grysiku. Na jej bazie można wyczarować pyszny sos. W tym roku planuję już 12. edycję Festiwalu Żurawiny.
- Fot. Dorota Kulka
Ruchanki, żurawina, coś jeszcze?
– Lubię korzystać z wszystkiego tego, co daje natura. Na Kaszubach mamy jeziora, w których jest sporo ryb. Moim karasiem w śmietanie zdobyłam Bursztynowy Laur Marszałka Województwa Pomorskiego.
A co w tym daniu wyjątkowego?
– Kawałki dobrze umytego karasia smażę na maśle klarowanym. Potem przekładam do garnka i zalewam gęstą, wiejską śmietaną i duszę. Palce lizać!
Dodaje pani sól i biały pieprz do ryby?
– Sól tak, ale zaczynam od posypania patelni mielonym czarnym pieprzem i czekam chwilkę, aby się przypalił. Dopiero wtedy kładę na patelnię masło klarowane, na którym smażę rybę. To mój sekret, ale pani go zdradziłam (śmiech!). Można rybę delikatnie skropić sokiem z cytryny. Jednak w kuchni kaszubskiej jest zasada, że gdy dajemy coś kwaśnego, musimy smak przełamać słodyczą, czyli dodajemy odrobinę cukru lub miód.
Jest pani bardzo zajętą osobą. Co pani teraz robi?
– Przygotowuję kolejne wnioski, aby nasze stowarzyszenie mogło dostać środki na działalność m.in. Festiwal Żurawiny. Pieniądze, które dostałam za wszystkie do tej pory zdobyte nagrody też przeznaczam na Kościerską Chatę.
Czy w ogóle ma pani czas na odpoczynek?
– Oczywiście, jestem dobrze zorganizowana jak każda Kaszubka. Jednak czasem każdy potrzebuje odpocząć. Od dzieciństwa lubiłam spacerować po lesie. To mnie wycisza i uspokoją. W lesie zbieram grzyby, jagody, a na bagnach żurawinę. Lubię leśną ciszę, którą czasem zakłóca tylko śpiew ptaków. Czasem zobaczę sarnę, innym razem lisa czy wiewiórkę. W lesie mam też sporo czasu na przemyślenia. Czasem wpadam na pomysł jakiegoś dania. Uwielbiam ten czas, który spędzam sama ze sobą. Ale również kocham układać puzzle. Takich do dwóch tysięcy elementów mam bardzo dużo. W ubiegłym roku dostałam nawet takie ze zdjęciami, na których jestem. To był bardzo miły prezent i z radością go układam.
Dziękuję za rozmowę
Halina Rogińska będzie jedną z uczestniczek Festiwalu Smaków Regionalnych. Będzie na nim można skosztować przygotowane przez nią przetwory z żurawiny, którą zbiera na bagnach, soki z pokrzywy, jasnoty i stokrotki oraz słynne ruchanki.