Z wykształcenia politolog, z zawodu specjalistka od zamówień publicznych, z urodzenia i pasji rolniczka, a od roku sołtyska. Zdobywczyni m.in. Bursztynowego Lauru Marszałka Województwa Pomorskiego za olej rydzowy. Jak się wytwarza prozdrowotne oleje, octy i mąki, które kochają klienci? Kim jest Katarzyna Mładanowicz z Rzeczenicy w powiecie człuchowskim?
Z panią Kasią rozmawiała Dorota Kulka. Trudno było znaleźć chwilkę na rozmowę, bo jest osobą żyjącą w ciągłym biegu i z tysiącem pomysłów na minutę.
Czym jest olej rydzowy, bo na pewno nie jest tłoczony z grzybów, jak myślą niektórzy?
– To inaczej olej z lnianki. To drobne nasiona rośliny, która nazywa się lnicznik siewny, a potocznie lnianka. Kolor nasion jest taki trochę rudy, więc mówimy o nim rydzowy. Ta roślina jest bogata w kwasy omega 3, 6 i 9 oraz witaminy E i A. Olej ma lekko korzenny posmak. No i jest bardzo zdrowy. Mamy też oleje: lniany, konopny, z ostropestu plamistego, czarnuszki i wiesiołka.
A skąd pomysł na oleje?
– Wszystko zaczęło się od uprawy ostropestu plamistego dla jednej firmy. W tym czasie okazało się, że nasz syn ma potworną alergię, w sumie początki astmy i nie chciał przyjmować leków. Zaczęłam szukać alternatywnych metod wspomagających terapię. Nie jestem przeciwniczką leków, ale jestem fanką ekologii i naturalnych metod wspierających leczenie.
Na co pomagają oleje?
– Olej lniany jest doskonały w przypadku problemów z sercem, nadciśnieniem. Z czarnuszki działa przeciwzapalnie, wzmacnia odporność, polecam go też osobom z astmą. Konopny poprawia odporność i wspomaga układ nerwowy. Jest też bogaty w witaminę K, co jest ważne dla kobiet.
I taki olej pijemy dla zdrowia?
– Można przed posiłkiem wziąć łyżkę oleju. Można nim smarować pieczywo czy dodać do koktajli warzywnych, a nawet twarogów zamiast śmietany czy jogurtu. Witaminy z warzyw najlepiej rozpuszczają się w olejach. I ważne, żeby oleje przechowywać w lodówce.
Zawsze chciała być pani rolniczką?
– Nie od razu. Co prawda wychowałam się na wsi i skończyłam Technikum Ochrony Środowiska, bo fascynowała mnie ekologia, poza tym mama była księgową w PGR, jednak wybrałam studia humanistyczne. Skończyłam politologię o specjalności marketing polityczny.
Pracowała pani w zawodzie?
– Nie. Po studiach zajmowałam się zamówieniami publicznymi. Po poznaniu Rafała – mojego męża i rolnika od pokoleń – zaraziłam się pasją i postanowiliśmy zająć się gospodarstwem, które dziś prowadzimy z dwoma synami. Ale najpierw przez kilka lat łączyliśmy życie zawodowe z pracą na roli. Najpierw dzierżawiliśmy ziemię, z czasem zaczęliśmy ją kupować i teraz mamy ponad 100 ha.
Pani gospodarstwo jest całe ekologiczne. Co to oznacza?
– Możemy używać tylko nawozów naturalnych i certyfikowanych jako ekologiczne oraz wapna. Nie używamy sztucznych nawozów i chemii. To też powoduje, że mamy mniejsze plony. Nie jest to np. z 1 ha – 3 tony, ale czasem tylko 200-300 kg.
Aż taka różnica?
– Tak, choć wiele zależy też od warunków atmosferycznych. Rolnictwo to taki zakład produkcji pod chmurką. Wszystkie anomalie pogodowe powodują klęski w rolnictwie i wpływają na jakość i ilość plonów. Nawet jeśli założymy, jakie szacunkowo będą zbiory, to może wyjść zupełnie inaczej.
Co poza olejami pani oferuje?
– Od niedawna mamy w sprzedaży mąki z naszych ziaren. Mąkę żytnią, gryczaną i owsianą. Zbieram też: miętę, forsycje, nagietki i chabry. Suszę i robię z nich herbatki. Uprawiamy grykę, więc jest kasza gryczana biała. Zaczęliśmy ją mielić i powstała mąka gryczana. Teraz nie wyobrażam sobie innego chleba czy naleśników niż takich z mąki gryczanej. Robię też octy, głównie jabłkowy, gruszkowy i z jagody kamczackiej. Octy wspomagają trawienie, odkwaszają organizm i działają pobudzająco.
Co państwo uprawiają?
– Przede wszystkim zboża: żyto, owies, grykę, orkisz, ale też lniankę, len, konopie, ostropest, wiesiołek, łubin, sorgo czy facelię. W jednym roku próbowaliśmy uprawiać czarnuszkę, ale plony nam nie wyszły i zrezygnowaliśmy. Z mężem działamy metodą prób i błędów, czasem coś wyjdzie lepiej, a czasem gorzej. Ale też uprawiamy grykę i żyto krzycę. To chyba wszystko, bo tego jest naprawdę dużo (śmiech – przyp. red.).
A czym są żyto krzyca i facelia?
– Żyto krzyca to najstarsza, pradawna odmiana żyta. Tak jak w przypadku pszenicy to samopsza i płaskurka. Jest z niej świetna mąka na chleb. Natomiast facelia to roślina fitosanitarna, poplonowa na zielony nawóz, służy do czyszczenia gleby i co ważne jest miododajna.
I co dalej z tymi plonami?
– Przetwarzamy je. W ramach rolniczego handlu detalicznego wytwarzamy oleje tłoczone na zimno, czyli w temperaturze nieprzekraczającej 40 stopni Celsjusza.
Jak zdobywa pani klientów?
– Przede wszystkim poprzez marketing szeptany. Klienci polecają nas rodzinie i znajomym, a ci kolejnym osobom. Jesteśmy na różnych imprezach np. jarmarkach świątecznych czy targach w regionie. Dwa razy w miesiącu w soboty sprzedajemy nasze produkty w Chojnicach w ramach tzw. Targu Lokalnych Specjałów – czymś na kształt kooperatywy. Klienci kupują od producenta warzywa, nabiał, oleje, mąki itd. Czasem wystawimy się w hotelach. Wysyłam też paczki do klientów w całej Polsce. Zachęcam do śledzenia funpage na Facebooku healthbynaturepl.
Co klienci najchętniej kupują?
– Najczęściej olej lniany i konopny. Potem przyjeżdżają i mówią, że poprawiło się ich zdrowie. Niektórzy wysyłają zdjęcia potraw z moimi produktami. Inni dzielą się pomysłami i przepisami. Z polecenia klientki zaczęłam piec chleb gryczany. Dobre słowa zawsze dają takiego pozytywnego kopa. I to mnie napędza. Nie boję się zmian i wyzwań.
Pani olej rydzowy w 2024 r. otrzymał Bursztynowy Laur Marszałka Województwa, a olej konopny w 2019 r. wygrał w konkursie weki z Pomorskiej spiżarni. W tym roku też pani zgłosiła produkty.
– Zdobywamy nagrody i uznanie klientów. W tym roku do Bursztynowego Lauru Marszałka Województwa zgłosiłam chleb gryczany z kaszy gryczanej ekologicznej białej niepalonej oraz olej konopny. Tym razem jednak się nie udało.
Jest też pani sołtyską, czyli jednak jest polityka
– Tak, w tym sensie weszłam do polityki (śmiech – przyp. red.) i mogę wykorzystać moją wiedzę ze studiów. A tak na poważnie. W Rzeczenicy mieszkam od 16 lat. W sierpniu ubiegłego roku wybrano mnie na sołtyskę, pokonałam dwóch innych kandydatów. Wieś potrzebowała – jak to się mówi –świeżej krwi, a ja lubię wyzwania.
Udaje się to wszystko łączyć?
– Życie na wsi wiele mnie nauczyło. Tu jest się jednocześnie księgową, sprzątaczką, PR menagerem i szefem.
Wspomniała pani o zmianach?
– Do tej pory poza targami prowadziłam sprzedaż w domu, ale niedawno stworzyliśmy własny sklep i wkrótce będziemy z niego sprzedawać nasze produkty. Marzę też o usprawnieniu procesu produkcji.
Dziękuję za rozmowę. Niech się spełnią pani marzenia!