Kilkanaście dni temu w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego odbyła się konferencja dotycząca budowy elektrowni atomowej w naszym regionie. Wzięli w niej udział samorządowcy, parlamentarzyści, przedstawiciele środowisk naukowych oraz aktywiści. Spotkanie zgromadziło zwolenników i przeciwników tej inwestycji, a stanowisko rządu przedstawiła pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Debata ta odbiła się szerokim echem i stała się przyczynkiem do szerszego spojrzenia na wady i zalety energii atomowej.
O budowie elektrowni jądrowej na Pomorzu Katarzyna Piotrowska-Turnowiecka rozmawia z marszałkiem województwa pomorskiego Mieczysławem Strukiem.
Zorganizowana niedawno z Pana inicjatywy konferencja na temat elektrowni jądrowej na Pomorzu ściągnęła na Pana gromy zwolenników tej inwestycji. Niektórzy okrzyknęli Pana „mecenasem przeciwników”. Czy słusznie?
– To bzdura, nie dam sobie przypiąć łatki „hamulcowego”. To fakt, że budowa elektrowni notuje ogromne opóźnienia względem pierwotnych harmonogramów, jednak osób za to odpowiedzialnych nie należy szukać wśród samorządowców. Wielokrotnie, wobec kolejnych rządów, domagałem się konkretnych decyzji w zakresie budowy elektrowni, bo dla mieszkańców i inwestorów najgorszy jest stan zawieszenia i niepewności. Co więcej, od co najmniej 2012 r., uwzględniamy jako pomorski samorząd perspektywę budowy elektrowni w naszym regionie, o czym świadczą chociażby kolejne strategie rozwoju województwa przyjmowanie przez sejmik. Nigdy też ze strony samorządu województwa nie pojawiała się opinia czy stanowisko wskazujące na to, że jesteśmy przeciwni lokalizowaniu elektrowni w naszym regionie. Od lat staramy się też być aktywni w procesie przygotowania budowy elektrowni i na bieżąco zgłaszamy swoje uwagi i postulaty.
Jakie motywacje stały zatem za organizacją wspomnianej debaty?
– Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym zapytać czy uczestniczyła pani wcześniej w debacie zorganizowanej w regionie i poświęconej planowanej elektrowni jądrowej? Debacie przedstawiającej motywy stojące za tą inwestycją, pokazującą oczekiwane korzyści, zarówno dla kraju jak i regionu, ale także nieunikającej trudnych tematów związanych z kosztami – środowiskowymi, społecznymi – jakie się z nią wiążą? Zapewne nie, gdyż takiej debaty nie było.
To prawda, nie przypominam sobie podobnej dyskusji…
– No właśnie. A ja uważam, iż w społeczeństwie obywatelskim mamy prawo do rzeczowej, publicznej i otwartej dyskusji na temat kluczowych oraz budzących szersze zainteresowanie spraw. Co więcej, uważam, że obywatele, w szczególności ci bezpośrednio zainteresowani, a do tych zaliczają się niewątpliwie mieszkańcy, zamieszkujący tereny w pobliżu planowanej elektrowni, mają prawo oczekiwać odpowiedzi na pojawiające się u nich wątpliwości i obawy.
Czy ci mieszkańcy w jakiś sposób wyrażali swoje obawy?
– Takie głosy – domagające się odpowiedzi na pytania, rozwiania wątpliwości – po prostu oczekiwanie debaty – trafiały do mnie od dawna z wielu stron. I to nie tylko od przeciwników elektrowni, ale także od jej zwolenników, w tym przedstawicieli przedsiębiorców, którzy zarzucali samorządowi województwa bierność i milczenie w tym strategicznym temacie. Tak narodził się pomysł stworzenia przestrzeni do rozmowy i wyłożenia na stół wszystkich kart oraz argumentów.
Ale to chyba nie powinno być zadanie samorządu?
– Podkreślę raz jeszcze, uważam, że zorganizowanie takiej dyskusji, przygotowanie analizy kosztów i korzyści oraz przedstawienie ich zainteresowanym stronom oraz opinii publicznej było i jest obowiązkiem tych, którzy decydują o tej inwestycji i są odpowiedzialni za jej realizację – w tym przypadku jest to rząd RP, a w szczególności pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Ponieważ jak widać nie podołali oni temu zadaniu, czułem się w obowiązku – jako gospodarz tego regionu – taką debatę zorganizować. Dziwi mnie jedynie, że zarzuty publicznej debaty są formułowane ze strony niektórych dziennikarzy, których misją jest przecież przedstawianie informacji społeczeństwu. W każdym razie, biorąc pod uwagę frekwencję podczas konferencji, a także zainteresowanie mediów, nie mam najmniejszych wątpliwości, że była ona oczekiwana i potrzebna.
Skuteczny dialog (a nie jednostronna komunikacja) to droga do wypracowania kompromisów, a te z kolei służą poczuciu powszechnej zgody na pewne działania.
Dialog jest na pewno ważny, lecz czasem trzeba podjąć ostateczną i na ogół trudną decyzję, a potem wbrew przeciwnym zdaniom konsekwentnie ją realizować.
– Przede wszystkim trzeba powiedzieć jasno: elektrownia jądrowa jest elementem krajowej infrastruktury energetycznej i to poziom centralny ostatecznie podejmuje decyzję odnośnie jej powstania. To zrozumiałe, bo za rozstrzygnięcia w kwestii kierunków transformacji energetycznej kraju odpowiada rząd, a nie władze regionalne czy lokalne. Chciałbym wierzyć, że decyzję poprzedzały liczne analizy, w tym uwzględniające koszty inwestycyjne i przyszłe ceny energii. Warto by takie analizy, jak choćby opublikowany kilka dni temu przez Polski Instytut Ekonomiczny „Scenariusze polskiego miksu energetycznego 2040”, były powszechne w świadomości publicznej. Na konferencji w Gdańsku pani pełnomocnik Łukaszewska-Trzeciakowska powiedziała, że energetyka jądrowa jest polską racją stanu. My z kolei mamy świadomość braku samowystarczalności energetycznej regionu i konieczności podejmowania działań w tym zakresie. Rozumiemy także potrzebę wzmacniania bezpieczeństwa energetycznego kraju, a budowę elektrowni jądrowej w naszym regionie postrzegamy jako szansę rozwojową. Jednak naszą rolą, poza wyrażaniem bezkrytycznego entuzjazmu, na co by pewnie liczyły niektóre osoby, jest także pamiętanie, że ta inwestycja nie dla wszystkich będzie sumą zysków. I o tym musimy rozmawiać.
A jest coś, czego szczególnie się Pan obawia?
– Nasz region czerpie z nadmorskiego położenia oraz zasobów przyrody i o tym nie możemy zapominać. Nie mamy pewności, w jaki sposób zrzut ogromnych ilości podgrzanej wody do Morza Bałtyckiego przez okres co najmniej 60 lat wpłynie na jego stan. Morze i dostęp do plaż są przecież kluczowe dla turystyki, na której opiera się przedsiębiorczość w strefie przybrzeżnej.
Pojawiają się głosy, że Bałtyk ogrzeje się bardziej na skutek zmian klimatu, jeśli nie zmniejszymy emisji gazów cieplarnianych. A temu ma służyć budowa elektrowni jądrowej.
– Być może tak będzie, być może ktoś to zbadał, skoro stawia taką tezę. Ja wiem natomiast, że nie ma zgody ekspertów co do faktycznego zasięgu oddziaływania przyszłej elektrowni jądrowej na morze. Opinie naukowców z dwóch różnych ośrodków naukowych Polskiej Akademii Nauk są w tej kwestii sprzeczne. Dlatego sugerowaliśmy Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska, by w ramach swoich uprawnień nałożył na spółkę budującą elektrownię obowiązek dokonania trzeciego, niezależnego modelowania. By uzyskać pewność i zamknąć tę dyskusję. Na etapie wydawania decyzji środowiskowej GDOŚ nie przychylił się do tej propozycji, mamy jednak nadzieję, jak już wspomniałem wcześniej, że temat wróci przy okazji ponownej oceny oddziaływania na środowisko.
Niektórzy publicyści wskazali, że Państwa obawy są czymś nowym i wynikają z gry politycznej. Czy to prawda?
– To bzdura. Absolutnie nie jesteśmy też przeciwni lokalizowaniu elektrowni w naszym regionie. Nieodpowiedzialnym byłoby szafowanie szeroko pojętym bezpieczeństwem naszego regionu dla korzyści politycznych i chcę wierzyć, że wszyscy decydenci podzielają takie podejście. Nigdy nie było i nie jest naszą intencją opóźniać czy blokować tę inwestycję. Nie są to puste słowa, ale poparte konsekwentnymi i konstruktywnymi działaniami, które samorząd regionalny podejmuje i to już od wielu lat. Przypomnę też, że wspólnym wysiłkiem naszym i 25 samorządów z powiatów puckiego, lęborskiego i wejherowskiego powstał też wykaz inwestycji, które uważamy za niezbędne uzupełnienie budowy samej elektrowni. Wierzę, że strona rządowa oraz inwestor dostrzeże obawy mieszkańców i potrzeby samorządów, chociażby związane ze wzmocnieniem infrastruktury drogowej, ochrony zdrowia czy innych usług. To będą dla nas koszty, na które wielu z gmin nie stać. Dzięki naszej konsekwencji pojawiła się propozycja wsparcia finansowego, jednak przed nami negocjacje zaproponowanych kwot.
Czy poza listą inwestycji macie inne uwagi do budowy?
– Mieliśmy też liczne uwagi do raportu środowiskowego. Zarząd Województwa Pomorskiego przekazał je Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska. Wierzę, że przy okazji ponownej oceny oddziaływania na środowisko dla elektrowni – bo takowa zgodnie z decyzją Generalnego Dyrektora musi być wykonana – będzie okazja do rozwiania wątpliwości, które jak dotąd nie zostały wyjaśnione. Uważam, że niezbędne jest rozwianie wszystkich obaw teraz, by za parę lat nie stanąć w obliczu ryzyka zaskarżenia którejś z decyzji i pozwoleń. Samorząd województwa nie jest stroną w tych postępowaniach, natomiast są środowiska, które mają uprawnienia, by iść do sądu. Najgorszy scenariusz jaki możemy sobie wyobrazić, to Żarnowiec 2.0 tj. rozpoczęcie budowy elektrowni jądrowej i następnie po kilku latach jej przerwanie czy to w skutek rozstrzygnięć sądowych czy protestów społecznych. Myślę, że takie scenariusza nikt sobie i nam nie życzy.
Dziękuję za rozmowę.