Coraz więcej ludzi kupuje produkty spożywcze wysokiej jakości i żywność nieprzetworzoną. Częściej czytamy też etykiety przed zakupem i wybieramy sprawdzonych producentów. Żywność eko staje się nie tylko popularna, ale też doceniamy jej walory smakowe i zdrowotne. Jest co prawda droższa, ale kupując jej mniej, możemy stosować zasadę zero waste.
Sabina Król, pedagog z wykształcenia, a rolniczka z zamiłowania pochodzi z malowniczej wsi Kosy w powiecie kartuskim. Nasza bohaterka nie wyobraża sobie życia poza wsią i dalej chce rozwijać prowadzone wspólnie z mężem gospodarstwo. Wszystko, co produkuje jest ekologiczne, a przepisy powstawały metodą prób i błędów. Jej syrop z mniszka lekarskiego zdobył tytuł hitu targów podczas Kaszubskiej Jesieni Rolniczej w Lubaniu. Była laureatką XI Wojewódzkiego Konkursu Na Najlepsze Gospodarstwo Ekologiczne w 2018 r. W tym roku pani Sabina zgłosiła do konkursu o Bursztynowy Laur Marszałka syrop z aronii z nutą pomarańczy. Została zakwalifikowana do II etapu, a czy wygra, przekonamy się już 27 czerwca. O swojej pasji i wyjątkowych produktach opowiada Dorocie Kulce
Jest pani rolniczką z zamiłowania, czy ma pani tradycje rolnicze?
– Tak, zarówno mąż, jak i ja urodziliśmy się na wsi. Moi rodzice mieli gospodarstwo, krowy i mleko. Natomiast teściowie mieli gospodarstwo, które przejęliśmy i prowadzimy z mężem.
Ale z wykształcenia jest pani pedagogiem…
– … tak, jestem pedagogiem, choć nigdy nie pracowałam w zawodzie. A mąż skończył technikum samochodowe, co w sumie przydaje się przy naprawie maszyn (śmiech – przyp. red.). Jednak oboje wiedzieliśmy, czym jest życie na wsi. To praca 24 h na dobę siedem dni w tygodniu. Nie ma świąt, wolnych weekendów, ale sami dokonaliśmy takiego wyboru.
I od razu postawili państwo na ekologię?
– Najpierw mieliśmy konwencjonalne gospodarstwo, ale 15 lat temu przekształciliśmy je w ekologiczne.
Dlaczego?
– Nasza najmłodsza córka ciągle maila jakieś wysypki po zjedzeniu owoców i warzyw ze sklepu. Zastanawiałam się, jak temu zaradzić i wpadłam na pomysł małego eko ogródka. Najpierw mieliśmy warzywa i owoce oraz kilka jabłonek na własne potrzeby. Gdy okazało się, że alergia córki zniknęła, pomyślałam, aby spróbować całe gospodarstwo przekształcić na ekologiczne. To nie jest duże gospodarstwo. Mamy tylko 10 hektarów.
Ekologiczne, czyli jakie?
– Takie, z którego plony są mniejsze, ale bogatsze w witaminy i minerały. Co ważne, nie używamy sztucznych nawozów oraz pestycydów. A to, czego nie sprzedamy na świeżo, przerabiam na syropy, dżemy czy octy. Wszystkie przetwory robię według własnych receptur, bez dodatku konserwantów, sztucznych barwników i aromatów. Nie używam też cukru żelującego, ale zwykły.
Czy ekologia się opłaca?
– Gdy zaczynaliśmy, to ludzie łapali się za głowy, że mieliśmy tak wysokie ceny np. za zboże. Ale niestety ekologia kosztuje. To nie są wielkie plony, ale np. nasze pomidory są smaczne, nie są wodniste i fenomenalnie pachną. Teraz jest moda na ekologię. Wzrosła świadomość społeczna. Ludzie są bardziej otwarci na nowinki i doceniają produkty dobrej jakości. Wolą kupić mniej, ale lepszej jakości i dlatego powoli ekologia staje się opłacalna.
Co uprawiacie w gospodarstwie?
– Mamy proso, żyto, ogórki, pomidory, dynie, aronię, porzeczkę czarną, maliny, jabłonie i mirabelki.
I z tego powstają pani produkty?
– Robię syropy z malin, czarnego bzu, mniszka lekarskiego i mięty. W tym roku starowałam w konkursie o Bursztynowy Laur Marszałka z syropem z aronii z nutą pomarańczy. Wkrótce okaże się, czy się udało zdobyć nagrodę. Wytwarzam też octy z jabłek, mirabelek i malin oraz sos pomidorowy. Kiedyś robiłam keczup, ale jest zbyt pracochłonny. A na gospodarstwie pracujemy tylko z mężem i synem. Czasem pomagają nam córki, ale one jeszcze się uczą. Co ważne, nie produkujemy dużo. Czasem to 100, a czasem 200-300 butelek czy słoików z jednego asortymentu.
Fot. Łukasz Tokarczyk
Na co poleca pani syropy?
– Zwrócę uwagę, że soki są niesłodzone, a syropy słodzimy. To ważne dla diabetyków. Jeśli chodzi o aronię z pomarańczą to wzmacnia odporność, obniża cholesterol i ciśninie krwi. Natomiast mniszek lekarski działa wykrztuśnie. Jest doskonały na górne drogi oddechowe. I to sprawdziłam na mojej rodzinie. Siostrzeńcy często chorowali, długo kaszleli. A od kiedy zaczęli pić syrop z mniszka, dolegliwości ustąpiły. Podobne właściwości ma czarny bez. Polecam go na wzmocnienie odporności tak profilaktycznie, ale także w czasie infekcji. Poza tym udowodniono, że czarny bez łagodzi skutki stresu oksydacyjnego.
Jak je stosować?
– W przypadku dzieci profilaktycznie polecam łyżeczkę dziennie, a dla dorosłych łyżkę. Natomiast w trakcie infekcji trzy łyżeczki lub łyżki w zależności od wieku pacjenta.
Gdzie można kupić pani produkty?
– Na Bazarze Natury w Gdańsku i przy domu w ramach rolniczego handlu detalicznego. A od niedawna wysyłamy też klientom.
Wspomniała pani, że przetwarza niesprzedane owoce i warzywa. To poproszę o jakiś przepis
– To może coś z truskawek, bo akurat jest na nie sezon. Choć zaznaczam, że ważne są nie tylko proporcje, ale i jakość produktu. Z tego sklepowego, nie zawsze wyjdzie nam taki sam smak, jak ten ode mnie (śmiech – przyp. red.). Na kobiałkę pozbawionych szypułek i umytych truskawek potrzebujemy 70 dag cukru. Wszystko wrzucamy do garnka i gotujemy tak długo aż objętość zredukuje się do połowy. I potem przecedzam i zlewam syrop do butelek i pasteryzuję. Natomiast do pozostałych owoców dodaję sok z cytryny, aby odzyskały czerwoną barwę i przekładam do słoików. Następnie pasteryzuję. I tak otrzymujemy dwa produkty syrop i dżem z truskawek.
Co motywuje panią do pracy i rozwoju?
– Ludzie, którzy chwalą nasze produkty i wracają do nas, a także polecają nasze przetwory rodzinie i znajomym. Jedno życzliwe słowo w trudny dzień działa cuda, uskrzydla i ładuje pozytywną energią. I od razu wszystkie troski mijają (śmiech – przyp. red.).
A plany na przyszłość?
– Dalszy rozwój naszego gospodarstwa i produkcji. Chciałabym je unowocześnić i zmechanizować, aby mieć więcej czasu na nowe pomysły. Złożyłam już dokumenty i czekam na przyznanie ekologicznego certyfikatu tzw. zielonego listka na nasze przetwory. Mam nadzieję, że szybko się to uda, bo ludzie o to pytają. Ponadto, coraz częściej marzę, aby zająć się zielarstwem. Wkoło rośnie pełno kwiatów i ziół. Chciałabym zje zbierać, suszyć i produkować herbatki i napary. Chcę też uczyć ludzi, jak wspomagać medycynę konwencjonalną ziołolecznictwem. To byłoby w pewnym sensie zgodne z moim pedagogicznym wykształceniem. Ale czy to się uda, czas pokaże.
Dziękuję za rozmowę i życzę, aby pani marzenia się spełniły.