Głośne dźwięki z Teatru Muzycznego w Gdyni mogły być ostatnio słyszalne nawet w dalszych dzielnicach miasta. To salwy śmiechu, które wywołało „Something Rotten, czyli coś się psuje”. Jeżeli widzowie pamiętają czasy pythonowskiego „Spamalotu” czy kultowego „Shreka”, powinni przejrzeć repertuar i jak najszybciej wybrać się na najnowszy gdyński spektakl.
Musical „Something Rotten” zawędrował do Gdyni prosto z Broadway’u.
Musical ma przyszłość
Opowiada historię braci Nicka (Tomasz Więcek/Krzysztof Wojciechowski) i Nigela Spodków (Maciej Podgórzak/Paweł Czajka), szukających złotego środka, by w pojedynku na literackie dzieła pokonać celebrytę elżbietańskiej Anglii Williama Szekspira (Krzysztof Kowalski/Jakub Brucheiser). Sprawa nie jest prosta, bo gwiazda Willa świeci bardzo jasno, tłumy podążają za nim w euforii i szale, jak na idola przystało. Starszy z braci ucieka się do dość szalonego i delikatnie mówiąc nielegalnego pomysłu, szukając pomocy u Nostradamusa (nie, nie tego, jego bratanka). Jasnowidz (Rafał Ostrowski/Marcin Słabowski) przepowiada, że w przyszłości ogromną popularnością będzie się cieszył gatunek jakim jest musical.
Nawiązania do West Endu i Brodway’u
Ciężko wytłumaczyć to XVI-wiecznemu bohaterowi, więc rozpoczyna się kolorowa podróż do świata śpiewanych sztuk, co Nickowi Spodkowi z początku nie mieści się w głowie. Jednak jego pierwszy wystawiony tytuł jest dość niefortunny. Musical o dżumie jakimś cudem staje się klapą. Później jest jeszcze lepiej. Dla widza oczywiście. Aktorzy dwoją się i troją by na deskach zarówno scena zbiorowa, jak i dużo bardziej kameralna wypadła atrakcyjnie i dynamicznie. Kiedy wydaje nam się, że nie można już bardziej docisnąć gazu, to pojawiają się purytanie, którzy na chwilę odpinają się od swoich sztywnych zasad i podążają drogą gospel. Jest również obśmiewanie kolejnych tytułów z Broadway’u, West Endu i Gdyni, czyli coś co dla uważnego fana musicali będzie ogromną przyjemnością. Dla osób, które nie są zaznajomione z takimi tytułami jak: „Koty”, „Les Miserables”, „Annie”, „Kabaret”, „Dźwięki Muzyki”, „Jesus Christ Superstar” czy „Chłopi”, te nawiązania mogą stać się zachętą do obejrzenia tych „kultowych” spektakli.
Wspaniałe show
Najnowsze dzieło w reżyserii Tomasz Dutkiewicza (do muzycznego wprowadził m.in. „Ghost” i „Gorączkę Sobotniej Nocy”), to coś czego w Gdyni brakowało od jakiegoś czasu. Co prawda repertuar teatru jest naszpikowany dziełami, które wywołują sporo uśmiechu, ale musicalu który sprawia, że widza cieszą najbardziej absurdalne, niesmaczne i pokręcone żarty, dawno nie było. Musical jest momentami przerysowany do granic możliwości, uwspółcześniony i sprawia, że blisko 3 godziny w teatrze (z interwałem), mijają jak mrugnięcie okiem, których w kierunku widza puszczanych jest bardzo dużo. Każda, nawet poboczna postać odgrywa swoją małą rolę, a na scenie dzieje się dużo. Scenografia jest bogata, nasycona (za sprawą scenografa Wojciecha Stefaniaka). Najkrócej o „Something Rotten” można powiedzieć, że jest to po prostu wspaniałe show, które trzeba zobaczyć.